Śmierć przez
ukrzyżowanie, jest niewątpliwie jedną z najokrutniejszych jakie zna ludzkość.
Nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić męki, jaka zadawana jest skazańcowi. Jak
wyglądają aspekty medyczne tego procesu, opowiada kaliski kardiolog dr med.
Zbigniew Kledecki
Medyczne aspekty
śmierci Jezusa na krzyżu
Dlaczego z serca Jezusa
po przebiciu włócznią najpierw wypłynęła woda, a nie krew? Jak długie były
gwoździe, którymi przybito Chrystusa do krzyża? Jakie były przyczyny Jego
śmierci?
Zgłębiając medyczne
aspekty śmierci Chrystusa na krzyżu, warto na wstępie zastanowić się przez
chwilę nad tym rodzajem egzekucji.
Prawdopodobnie sposób
krzyżowania wynalazła królowa Semiramis w IX w. p.n.e., która ukrzyżowała króla
Medii – Farna wraz z żoną i siedmioma synami. Według innych badaczy wynalazcą
tego sposobu egzekucji był Tarquiniusz Superbus (Pyszny), który był ostatnim
królem etruskim, żyjącym w latach 618-578 p.n.e. Krzyżował także m.in.
Aleksander Wielki, kiedy to z uciechy ze zdobycia Tyru kazał ukrzyżować aż 2
tys. jego mieszkańców.
– Śmierć na krzyżu była
rodzajem śmierci hańbiącej. Krzyżowano zarówno za życia, jak i po śmierci. Tak
ukrzyżowano m.in. zwłoki Leonidasa, który zginął pod Termopilami. Wiele
przekazów podaje, że chrześcijanie nie krzyżowali. To nie jest prawdą. Z ich
ręki zginął mnich Musa, zwany Czarnym Mojżeszem czy Tymoteusz i Maura, którzy
męczyli się na krzyżu przez 10 dni. Krzyżowano w Grecji, Rzymie, Egipcie,
Syrii, Kartaginie, na Teneryfie, a nawet w Meksyku. Na krzyżu umierano przed
naszą erą, ale także w czasach współczesnych. Np. w Palestynie w 1992 r.
ukrzyżowano brzemienną kobietę, dlatego, że była nierządnicą. W 1993 r. w
meczecie Al-Aksa nawoływano do krzyżowania tych Arabów, którzy współpracowali z
rządem izraelskim – mówi dr med. Zbigniew Kledecki.
Wyjątkiem była
Palestyna, gdzie kamienowano, bowiem według lokalnych praw skazaniec musiał być
pochowany tego samego dnia, którego umarł. Śmierć na krzyżu nie gwarantowała,
że zgon nastąpi tego samego dnia, dlatego szybciej i pewniej było kamienować.
Stipes crucis,
patibulum, sedulum
Do krzyżowania używano
zazwyczaj pojedynczego pala drewna (w ten sposób zginął św. Sebastian,
orędownik od chorób zakaźnych). Najczęściej krzyżowano na tzw. krzyżu Tau.
Krzyż ten miał 2 m 40 cm wysokości. Jego pionowa belka, która była na stałe
wkopana w ziemię, nosi nazwę stipes crucis. Drugą część krzyża – poprzeczkę,
ważącą około 45 kg, nazywano patibulum. To do niej przybijano ręce skazańca,
kiedy leżał on na ziemi. Potem sznurami podnoszono krzyżowanego do góry. Na
stipes crucis był umieszczony dodatkowy sęk, który nazywał się sedulum. Na
szczycie krzyża przybijano tablicę, (titulus), na której wypisywano
przewinienia skazańca. – Prawdopodobnie właśnie na krzyżu Tau umęczono
Chrystusa. Z przekazów wiadomo, że kiedy Jezus wisiał na krzyżu, na gałązce
hyzopu podano mu gąbkę nasączoną octem. Gałązka hyzopu ma najwyżej 50 cm, a
więc żołnierz, podając ocet, mógł sięgnąć do 2 m 40 cm. Rzymianie wszystko
dokładnie wyliczyli, gdyż byli bardzo dokładni – dodaje Kledecki.
Dlaczego jednak w
ikonografii Chrystus przedstawiany jest na krzyżu łacińskim? – Na krzyżu Tau
umierali łotrzy, wobec czego od końca XVI w. krzyż Tau, zastąpiony krzyżem
łacińskim, znika z obrazów sakralnych.
Krzyżowanie
Przed ukrzyżowaniem
człowieka na krzyżu skazywano go na chłostę, która była zawsze wstępem do
egzekucji. Taki był zwyczaj Rzymian. Od nasilenia chłosty zależało późniejsze
przeżycie skazańca na krzyżu. Skazanego przywiązywano do pionowego słupa. Do
biczowania używano specjalnie przygotowanego rzemiennego bicza, z
rozgałęzieniami, które zakończone były kamiennymi albo żelaznymi kulami. Zwykle
jeden lub dwóch żołnierzy biczowało plecy skazańca. Zgodnie z prawem żydowskim
wolno było zadać 39 ciosów. – Kamienne i żelazne kulki umieszczone na końcu
bicza rozrywały skórę, miażdżyły tkankę podskórną i mięśnie szkieletowe. Rany
dochodziły czasem nawet do kości. W związku z tym ból i utrata krwi prowadziły
do stanu zbliżonego do szoku krążeniowego. Trzeba ponadto wziąć pod uwagę fakt,
że to wszystko działo się w nocy, a więc skazany zmagał się z brakiem snu,
brakiem pożywienia i wody. To wszystko wpływało na to, że stan fizyczny
człowieka (również Jezusa) przed ukrzyżowaniem był co najmniej poważny, jeżeli
nie krytyczny.
Biczowanie było
początkiem męk, bowiem skazaniec musiał nieść swój krzyż od miejsca biczowania
do miejsca ukrzyżowania. Nie niósł całego krzyża, ale patibulum, które było
przywiązane do ramion. Skazańca prowadził oddział żołnierzy rzymskich.
Wino z żółcią na ból
Podobnie było z
Jezusem, który od miejsca biczowania do miejsca ukrzyżowania przeszedł około
650 m. – Podobnie jak towarzyszący mu dwaj łotrzy, niósł patibulum. Na Golgocie
zdarto z Jezusa suknię. Po jej zdarciu odnowiły się na plecach rany powstałe po
biczowaniu. Chrystus wciąż był bity.
Podano mu wino zmieszane z żółcią. Był to łagodny środek przeciwbólowy, ale
Jezus z niego zrezygnował. Jego stan był krytyczny już przed ukrzyżowaniem –
wyjaśnia dr med. Zbigniew Kledecki.
Po pokonaniu
wyczerpującej drogi, Jezusa położono na ziemi z rękoma rozpostartymi wzdłuż
poprzeczki. Jego nadgarstki przybito gwoździami długości 13-18 cm o średnicy 1
cm. Gwoździe przybijano w stawie nadgarstkowym, a nie (tak jak się zazwyczaj
przedstawia w ikonografii) w środku dłoni. – Gdyby rzeczywiście tak było, ciało
wyrwałoby się. Skąd wzięło się to nieporozumienie? W języku greckim dłonie
obejmowały także nadgarstek. Po przybiciu rąk do patibulum przy pomocy sznurów
czterech żołnierzy podciągało poprzeczkę na stipes crucis. Mocowano ją na
stałe, przybijano titulus, a stopy przy zgiętych i skrzyżowanych w prawo
kolanach opierano na podnóżku zwanym sedulum.
Czy takie ułożenie
skazanego miało łagodzić ból? – Wręcz przeciwnie. Miało to powodować większe
dolegliwości, bo w tej pozycji klatka piersiowa była wypełniona powietrzem.
Skazaniec nie mógł zrobić wydechu. Zaczynał się dusić. Żeby oddychać, musiał
prostować nogi i podciągać się. Żaden człowiek nie wisiał na krzyżu nieruchomo,
tylko co chwilę podnosił się i opadał. Kiedy unosił się, wówczas przebite
nadgarstki i uszkodzony nerw środkowy powodowały takie bóle, że z powrotem
opadał.
Czas przeżycia na
krzyżu w takiej pozycji wynosił od kilku godzin do kilku dni. A gdy skazaniec
żył za długo, wówczas łamano mu kości podudzia. Wtedy zwisał i się dusił. Tak
zmarli m.in. dwaj skazańcy towarzyszący Chrystusowi.
Jak umarł Zbawiciel?
Śmierć Jezusa na krzyżu
opisywali czterej ewangeliści, a także Korneliusz, Tacyt, Pliniusz Młodszy,
Swetoniusz, Thallus, Phlegon czy Józef Flawiusz. Wzmianki o śmierci Chrystusa
widnieją także w Talmudzie.
Według pisemnych
przekazów Jezus siedem razy przemawiał z krzyża (to nie bez znaczenia, bowiem
liczba siedem jest w chrześcijaństwie bardzo ważna: 7 grzechów głównych, 7
Darów Ducha Świętego itp.)
Klatkę piersiową Jezusa
przebito włócznią w taki sam sposób, jak w walkach śmiertelnych legioniści
zadawali ciosy przeciwnikom. Uderzano od prawej strony przez żebra do serca.
Według Ewangelii z piersi Chrystusa wypłynęła najpierw krew, a potem woda. – Z
medycznego punktu widzenia powinno być odwrotnie. Jeżeli Chrystus został
przebity w opisany wyżej sposób, najpierw miał przebitą opłucną, a dopiero
potem przebito Mu prawy przedsionek lub prawą komorę serca. Zatem najpierw
powinna z Niego wypłynąć woda, a potem krew. Tymczasem święty Jan, który był
Grekiem, opisując ten fakt podał, że najpierw wypłynęła woda. Dlaczego? Bowiem
Grecy nie opisywali faktycznej kolejności wydarzeń, tylko układali je według
ważności. A krew oczywiście była dla nich dużo ważniejsza niż woda – wyjaśnia
kardiolog.
Jezus zmarł po upływie
zaledwie 3 lub 6 godzin. Jego śmierć była nagła. Niektórzy badacze podają, że
był to stan zakrzepicy, korki zakrzepowe, zatory na zastawkach, zatory w
krążeniu wieńcowym, ostry pełnościenny zawał serca i pęknięcie w miejscu
zawału. – To jest rzadka rzecz w pierwszych godzinach od zawału, ale tak mogło
być. Inni badacze wyjaśniają tę sprawę bardziej prawdopodobnie. Tłumaczą, że
Chrystus zmarł z wyczerpania przez ciężkość biczowania, znaczną utratę krwi,
stan zbliżony do szoku hipowolemicznego. O tym wszystkim może świadczyć fakt,
że Jezus nie był w stanie nieść patibulum.
Przyczyna śmierci była
więc wieloczynnikowa. Jak podają źródła, głównie spowodował ją szok
hipowolemiczny, uduszenie z niemożności wydechu, zastoinowa niewydolność serca,
groźne zaburzenia rytmu wywołane przez napięcie, mogło dojść do migotania
komór.
Zastanawiając się nad
medycznymi aspektami śmierci Chrystusa, miejmy jednak w pamięci rzecz
najistotniejszą – jej wymiar duchowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz