widgeo.net

piątek, 23 października 2015

O WSZYSTKIM...


Przetwory na zimę porobione. Nawet powtórnie zakonserwowana fasolka trzyma się i nie psuje.
Nowy nabytek w postaci szynkowara w fazach prób. Pozwala na samodzielne zrobienie w miarę zdrowej wędliny. Jest prosty w obsłudze i "wic" tkwi jedynie w odpowiedniej obróbce mięsa przed parzeniem. Idzie mi coraz lepiej. Brakuje wprawdzie smaku wędzonki... ale coś za coś. Dałam sobie radę nawet ze "spójnością" wyrobu w przypadku gdy bardzo chudy a o taki właśnie mi chodziło. Jak dieta to dieta.
Wyroby które przeszły już przez moje ręce i szynkowar,- na fotach. Kupiłam jednak chyba niewłaściwy model, bo podczas parzenia ciemnieje obudowa na zewnątrz. Jak się zużyje... następny już będzie inny.








Kraj żyje wyborami. Wszędzie dyskusje i kłótnie. Obietnice i podkopy. Nie lubię tego okresu, bo uwielbiam spokój i zgodę. A spokoju nie będę miała bardzo długo bo właśnie naprzeciw moich okien powstał klub studencki. Wprawdzie funkcjonuje tylko w piątki, soboty i niedziele... za to głośno i do 4.00 rano. Wznoszę wiec przed każdym weekendem ( jak nigdy dotąd) prośby do Najwyższego o ulewne deszcze w godzinach 20.00 - 4.00 a samochód stawiam na drugim końcu ulicy.
Zaczynają zaglądać w moje okna sikorki. No chyba zwariowały. Owady jeszcze nie zasnęły i ptaki muszą radzić sobie na razie same... żeby w przyszłym roku nie zżarły nas "robale". Pokarm zacznę wystawiać jak zrobi się zimno.
A Długi?... A Długi awansował i został szefem produkcji. Jakoś nie pchał się na to stanowisko, ale w końcu dogadał się z dyrekcją i jest "kierownikiem". Z dumą pokazywał mi "swoje biuro"... a ja faktycznie jestem z niego dumna. Przecież gdyby dyrekcja nie miała do niego zaufania, nie nalegaliby na taką zmianę.
Nie maluję, choć prace zaczęte-leżą. Nie mogę jakoś pozbierać się po tym pobycie w szpitalu. Ciągle słaba i słaba i często porankiem mam problem ze ściągnięciem się z łóżka. Może to też "dodatek" jesiennych nastrojów i zmian pogodowych. Muszę przeczekać. Przecież każda noc kończy się świtaniem.
Nie powinnam narzekać bo poprawiam sobie nastrój "zakupami odzieżowymi", ale to chwilowe radości. A radością także,- jest otrzymana w prezencie "muchołapka" czyli jeden z gatunków rosiczki.




Długi karmi ją muchami... a ona z szybkością błyskawicy zamyka je w swoim uścisku.
Jesienny wieczór. Herbata z miodem i cytryną. Kot śpi na swoim posłaniu przytulony do grzejnika, Długi gra w Wiedźmina a ja marzę. O spokoju... ciszy i ......



A to truskawka wychodowana na balkonie...



niedziela, 18 października 2015

OKNA ŻYCIA...


Oburzeniem oblałam artykuł o fakcie konieczności likwidowania "okien życia" i zastąpienie ich rozwiązaniami alternatywnymi". Takie fakty wymusza na nas ONZ. Właściwie jedynym argumentem jakim się podpierają to ten, że każdy człowiek ma prawo do poznania własnej tożsamości. A po co dziecku poznanie własnej tożsamości kiedy leży nieżywe w śmietniku? Za najgorszy czyn jaki można popełnić uważam rodzicobójstwo i dzieciobójstwo... i uważam ze każde rozwiązanie jest dobre, jeśli prowadzi do uratowania życia. Czy poznanie tożsamości jest ważniejsze od życia? Nie obchodzą mnie Niemcy. Nie musimy uciekać się do ich rozwiązań, jeśli dziesiątki krajów otwierają u siebie takie okna i nowo narodzone maleństwa mają szansę na przeżycie. Nie ma możliwości anonimowego porodu w szpitalu. Zwłaszcza w małych miejscowościach. To nie jest dobre wyjście. Okna się sprawdziły w dziesiątkach przypadków. W mieście... w którym mieszkam- jest takie okno. Kilka lat temu maleńka dziewczynka znalazła się w takim oknie. Żyje już szczęśliwie, wychowywana przez wspaniałych rodziców. I życzę tej dziecinie aby nigdy w życiu nie poznała swojej tożsamości... a rodzice którzy ją wychowują byli jedynymi jakich powinna znać. Potępiamy matki oddające narodzone dzieci ludziom, którzy pragną je wychowywać. Bardziej potępiamy niż te,- które dokonały aborcji!  A przecież te Mamy nie zabiły swojego dziecka! Zostawiły je w bezpiecznym, ciepłym miejscu, by dać im lepszy byt nie ten, który same mogły zapewnić...
ONZ.... nie będę komentowała logiczności żądania. Proponuję jedynie zająć się losem dzieci w Afryce... tymi które nie mają domu z powodu wojen. Gdybyśmy dali im do wyboru - znanie tożsamości, czy bezpieczny dom i pełny żołądek, wybór byłby tylko jeden. To życie jest najważniejsze i walka o nie głęboko zakodowana w genach. Nie bez powodu...  I nie zmieniajmy tego,- bo nie mamy takiego prawa.