Na kogo głosowałaś?....
Byłaś w ogóle głosować? Tak grzmiało w poniedziałek. Nawet Długi agitowany w
pracy przez szefa poszedł złożyć do urny swój głos.
Nie czułam sie w
obowiązku tłumaczyć ze swojej decyzji... ale dlaczego nie włożyć kija w
mrowisko jeśli i tak już w nim niesamowity ruch. NIE-NIE BYŁAM GŁOSOWAĆ...
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????
Znaki przedstawiają
miny moich rozmówców. Odpowiedzią wyprzedziłam pytanie "dlaczego".
Bo:...... bo nie miałam odpowiedniego kandydata, bo interesuje mnie głosowanie
na człowieka a nie partię (a tak niestety jest nawet w przypadku prezydentury),
bo jest demokracja i nie ma obowiązku.
Ależ to przywilej!- nie milkły głosy. Jasne przywilej. Ale właśnie to z
przywileju nie muszę korzystać. I jeśli mogę zdecydować się na nieodliczanie od
podatku tego, co mogę.... także nie muszę korzystać z przywileju głosowania.
Wiesz... (były i takie głosy)- mogłabyś choć iść glosować na mniejsze zło. O
yesu pomyślałam i spytałam:- a które zło jest mniejsze? I tu zawrzało. Każdy
wymieniał nazwisko swojego kandydata, który według niego był właściwy. I każdy
twierdził że właśnie jego jest uczciwy. Nawet kiwać głową nie miałam siły.
Przecież ludzie, którzy doszli aż tak daleko w obecnym świecie- nie są uczciwi.
Przecież niewiele z obietnic spełnią a kłamstwa nie są uczciwe. Nie musze robić
nic wbrew sobie- prawda?
Największym problemem
nie jest to, że życie polityczne w Polsce jest źle zorganizowane,...ale to,- że
w ramach demokracji polskie społeczeństwo nie jest w stanie dobrze i sprawnie
funkcjonować.
Mało jest obecnie osób
zdolnych do publicznego przedstawienia takich poglądów, gdyż są uznane za
niepoprawne. Każdy, kto atakuje demokrację -, „porywa się na wolności
obywatelskie. I tak naprawdę najzacieklej bronią tego systemu ci, którzy
korzystają z jego dobrodziejstw.
Postanowiłam jednak
powiedzieć co myślę. Zacznę od wyjaśnienia czym jest demokracja.
Encyklopedyczna notatka głosi, że jest to ustrój polityczny... w którym źródło
władzy stanowi wola większości obywateli, przy respektowaniu praw mniejszości.
Już po przeczytaniu tej definicji zaczyna się pojawiać pytanie:" kto
faktycznie wybiera władzę?" Otóż ogólnie przyjęta i politycznie poprawna
odpowiedź to: wszyscy obywatele. Nałóżmy więc te pojęcie na polskie realia i
wychodzi nam niesmaczny obraz doboru władz. Czy jest zdrowym ustrój,- w którym
władza jest wybierana przez społeczeństwo w masie nie znającej się na polityce,
rządzeniu, często nie mających pojęcia o strukturach państwa, które same ma
wybierać? Jeśli źródło władzy jest już skażone brakiem świadomości politycznej
i odpowiedzialności za swoje decyzje...- to dlaczego władza ma być
sprawiedliwa, praworządna i ogólnie mówiąc dobra? Podstawowy błąd europejskiej
polityki polega nadal na wciskaniu demokracji każdemu państwu,- bez
uwzględnienia realiów każdego regionu Europy. Każdy atak na ustrój to atak na
ich własny interes, który wraz ze zniesieniem demokracji prysłby jak bańka
mydlana. Sukcesy polskiej demokracji o ile takie istnieją,- są względne. Moim
zdaniem nie można uczcić sukcesu czegoś, co faktycznie nie ma racji istnienia.
Porażką natomiast największą jest samo istnienie demokracji w Polsce.
Społeczeństwo polskie z zasady i natury nie jest przystosowane do życia w tak
skonstruowanym organizmie państwowym. Podobno demokracja istnieje z woli i w
interesie większości. Jednak jeśli jest przez tę większość źle oceniana to jaki
jest sens jej istnienia?
To tyle politykowania
po wyborach...