widgeo.net

niedziela, 30 grudnia 2012

NA NOWY ROK...


Drogie Wagi, przed wami rok pełen niespodzianek! Rządząca wami Wenus, może wciągnąć was w świat iluzji. Strzeżcie się natrętnych znajomości. Jesteście delikatne i łatwowierne. Dlaczego macie stać się ofiarami seksualnych zdobywców? Niezdecydowanie przyniesie opłakane skutki. Nauczcie się asertywności. Dotyczy to zarówno Wag samotnych jak i tych w związkach. Wasze talenty artystyczne, przyniosą w tym roku wiele zadowolenia z sukcesów popartych odpowiednimi gratyfikacjami finansowymi. Skupcie się nad szlifowaniem swoich umiejętności. Pieniądze popłyną ku wam z wielu miejsc. Uważajcie, żeby nie spowodowało to zawrotu głów. Planujcie wydatki z wyprzedzeniem. Ponieważ nie potraficie trzymać się jednej idei, będziecie ulegały nowinkom, co nie wpłynie korzystnie na stabilność psychiczną. Uczcie się bycia wytrwałymi i nie ulegajcie pochopnie wpływom środowisk. Zdrowy rozsądek przyda się każdej Wadze, bez względu na wiek. Na zdrowie nie powinnyście narzekać, chociaż 2013 rok, odciśnie piętno na waszych kręgosłupach. Dobry rok na zmianę auta. Może to znakomicie podnieść wasz prestiż. Będziecie obiektami zazdrości, ze względu na to, że nagle podniesie się wasza stopa życiowa. Pamiętajcie, żeby nie wszystko rzucać na jedną szalkę.
                                                                                  Wenus
                                                          planeta-władczyni znaku Byka i Wagi
Starożytni astrologowie podzielili planety na dobroczynne (po łacinie: benefiki) oraz złoczynne (malefiki). Wenus zaliczano do benefików, razem z Jowiszem, Słońcem i Księżycem. (Przypomnijmy, że Mars i Saturn uważane były za malefiki, a Merkury za planetę przynoszącą równie często szczęście jak i nieszczęście. Więcej planet w starożytności nie znano.) Jednakże na tej pochlebnej opinii Wenus był jeden cień. Zwana była bowiem po grecku Phosphoros, co znaczy "Nosiciel światła", po łacinie Lucifer - a to, jak wiadomo, jest imieniem demona. Czym takim Wenus zawiniła? Otóż zarzucano jej nadmierne przywiązywanie ludzi do ziemskiego szczęścia, do powodzenia, przyjemności i dobrobytu - obwiniano więc Wenus o to, że więzi dusze w materii. A to się dawnym filozofom nie podobało.
Na samym początku historii, kiedy astrologia była uprawiana jako wyrocznia w świątyniach babilońskich bogów, Wenus-planetę nazwano imieniem tamtejszej bogini miłości Inany, zwanej też Isztar, a w Syrii i Fenicji Asztarte. Grecy znali ją (boginie i planetę) pod własnym imieniem Afrodyty (Aphrodite); Wenus to imię rzymskie. Fakt, że tej planecie nadano imię tych właśnie bogiń, oznaczał, że starożytni odkryli, iż symboliczne odpowiedniki tej planety związane są z kobiecością, wdziękiem, seksem, płodnością, zmysłowymi przyjemnościami, harmonią, wrażeniami estetycznymi i sztuką. Kiedy do królestwa Wenus włączono znak Wagi wraz z jego znaczeniami, uznano, że Wenus rządzi także łączeniem się ludzi w większe całości; a kiedy skojarzono ją z Bykiem, dodano jej także rządy nad bogactwem i pieniędzmi.
Jak Saturn kojarzy się symbolicznie ze starcem, Jowisz z dojrzałym mężczyzną, a Mars z pełnym energii młodzieńcem, tak obrazem Wenus jest młoda kobieta: dziewczyna w największym rozkwicie swojej krasy. Tak zresztą były przedstawiane owe boginie, które użyczyły planecie swoich imion.
Trzeba koniecznie zaznaczyć, że wspomniane znaczenia Wenus nie są wcale mitologiczną fikcją. W latach 60-tych i 70-tych zostały potwierdzone przez statystyczne badania Michela Gauquelina, który z biografii ludzi urodzonych z dominującą Wenus w horoskopie urodzeniowym, wynotowywał przymiotniki, którymi ich charakteryzowano. Okazało się, że przeważały takie określenia, jak: czarujący, delikatny, elegancki, kochany, łagodny, miły, młodzieńczy, pełen kurtuazji, pochlebca, poetycki, powabny, przyjemny, subtelny, sympatyczny, szarmancki, uprzejmy, uroczy, usłużny, uwodzicielski, życzliwy. A więc działanie Wenus nic się od starożytności nie zmieniło!
Nowoczesna psychologia wyróżniła te cechy charakteru, które w astrologii związane są z działaniem Wenus, jako jedną całość, i nazwała ten wymiar osobowości - "ugodowością". Jest to ogólna nazwa, pod którą kryje się właśnie sprawianie miłego wrażenia, umiejętność zjednywania sobie ludzi, współdziałania z innymi i rozładowywania konfliktów.
Zawody i zajęcia podlegające władzy Wenus to te, których istotą jest sprawianie innym przyjemności, dostarczanie radości i wygód, sprawianie, aby wokół było pięknie. Do kręgu Wenus należy więc np. zawód tapicera (aby było miękko), cukiernika (żeby było słodko), kucharza i kelnera (by było smacznie), fryzjera, krawca, jubilera... (aby ładnie wyglądać).
Do tego samego kręgu należą wszystkie dziedziny sztuki: taniec, śpiew, muzyka, malarstwo, rzeźba i fotografia, architektura, film - i inne środki miło pobudzające ludzkie zmysły. Oczywiście z takim zastrzeżeniem, że sztuka, o ile ma wyrażać energie Wenus, musi być rzeczywiście piękna i wywoływać u odbiorców pozytywne wrażenia. Wojskowe marsze odwołują się raczej do energii Marsa i Jowisza, a muzyka heavy-metal - do niszczycielskich i podziemnych energii Plutona.
Ludzkie wytwory, w których zawarty jest wpływ Wenus, są proporcjonalne i harmonijne, i przez to odwołują się do pewnych odwiecznych kanonów piękna. Jeden z tych kanonów zapisany jest w orbicie Wenus - mianowicie w ciągu ośmiu lat, czyli ośmiu obiegów Ziemi wokół Słońca, Wenus odbywa pięć cykli swojego ruchu na ziemskim niebie: w tym czasie pięć razy jest widoczna najpierw jako Gwiazda Poranna i następnie, przeszedłszy na druga stronę Słońca, jako Gwiazda Wieczorna. Zjawisko to bierze się stąd, że 13 obiegów Wenus wokół Słońca trwa tyle samo czasu, co 8 lat ziemskich. Ciekawe jest to, że 8/13 i 5/8 to ułamki będące przybliżeniami tak zwanej złotej proporcji - liczby równej 0.618034. W oparciu właśnie o te liczbę Grecy i ich późniejsi naśladowcy konstruowali swoje budowle, rzeźby i inne dzieła sztuki, do dziś wzbudzające nasz zachwyt.
W obrębie ludzkiego ciała, władzy Wenus podlega to, co jest źródłem miłych estetycznych wrażeń - oraz, co jest niemal jednoznaczne - to, co jest przyczyną seksualnej atrakcji. A więc piersi i pośladki u kobiet, proporcjonalnie umięśniona sylwetka u mężczyzn, włosy i oczy u obu płci.
Czakrą Wenus jest svadhiszthana (swadhu w sanskrycie znaczy "słodki") mieszcząca się w okolicy wzgórka łonowego. Cechy Wenus wykazuje też viśuddha, czakram gardła, odpowiadający za równowagę, rytm i harmonię.
Miejsca w terenie, w których skupia się moc Wenus, to te, które służą zażywaniu zmysłowej przyjemności (plaże, baseny, cukiernie itp.); w których jesteśmy poddawani zabiegom upiększającym (zakłady fryzjerskie, kosmetyczne, masaże, solaria) oraz te, gdzie uprawiana jest sztuka (teatry, opery, wystawy, galerie). Ale wszędzie tam, gdzie zbiera się liczna publiczność, obecne są też energie Jowisza.
W świecie zwierząt za najbardziej wenusowe już od starożytności uznawano gołębie, pawie i gęsi. Ze ssaków można dodać gazele (ze względu na wdzięk ruchów), ale także owce, ponieważ produkują wenusowo miękką wełnę.
Smakiem właściwym Wenus jest słodki. Stąd do dziedziny Wenus należą: miód, słodkie owoce, cukier i słodycze.
Od starożytności za metal Wenus uznawana jest miedź. Ta ekwiwalencja została zapisana w greckiej mitologii, bowiem wyspę Cypr, głównego w starożytności dostarczyciela miedzi (po łacinie miedź nazywano, od Cypru - cuprum, czyli "cypryjszczyzna") czczona jako miejsca narodzin bogini Wenus. Ekwiwalencja Wenus-miedź istnieje do dziś pod postacią przesądu, jakoby rude (miedzianowłose) kobiety były szczególnie zmysłowe. Zauważmy ciekawy fakt, że nic takiego się nie opowiada o rudych mężczyznach!
Kolory przyporządkowane Wenus, to miedziano-rudy i zielony, kolor minerałów miedzi.
Sakramentem Wenus, jednym z siedmiu w Kościele katolickim, jest małżeństwo.
Na gruncie astrologii ekwiwalencjami Wenus są znaki zodiaku: Byk i Waga. Pamiętajmy, że w Babilonie i w Grecji gwiazdozbiór Wagi nosił nazwę "jarzma na woły" - czyli narzędzia służącego do łączenia w pary.
W tarocie energie Wenus niosą karty: Cesarzowa, nr 3, Gwiazda nr 17, (na tej karcie w obrazie nagiej dziewczyny nad wodą z ośmiopromienną gwiazdą nad głową jest w istocie zaszyfrowana graficznie sama Wenus), oraz Świat, nr 21. Naga tancerka w środku wieńca na karcie Świat jest postacią Wenus jako ostatecznej harmonii wszechświata, do której przyczyniają się poprzez swoją pracę wszyscy ci, którzy idą ścieżką duchowego rozwoju.

Tyle dowiedziałam się o swoim astrologicznym ego i ewentualnych zdarzeniach… jako żem WAGA  z wszystkich WAG.
Święta minęły spokojnie… ponieważ nie było komu z kim walczyć. Długi jak zniknął na „Pasterce” zapowiadając że wróci rano…- pojawił się w pierwsze święto wieczorem. Siedziałam więc w święto głodna… jak kretynka czekając z obiadem na „jaśnie pana”. Kaszel znacznie zmalał po witaminach jakie przyniósł pod choinkę Mikołaj. Więc nie antybiotyku mi trzeba było a wspomożenia. Co niektórzy stwierdzili że „chłopa mi trzeba” z czym się zgodziłam. Bo wedle „sióstr” z SEKSMISJI- w naszych czasach chłop podobno był siłą służebną. I tak myślę sobie, że mądry ten film… Bo większość z „tego gatunku” nadaje się przede wszystkim tylko do tego, żeby przygnieść nogą do ziemi i zaprząc do roboty.
Szowinistka się zrobiłam że ho… ho… I tak będę trzymać.
Zdrowotności w Nowym Roku życzę i ciężaru sztabek złotych. Bo końca świata nie będzie. Podobno jeden facet  - medytacjami to załatwił.


 A teraz do ziemi go nogą i na służbę…


poniedziałek, 24 grudnia 2012

ŚWIĘTA...


Najbarwniejsze z świąt… najcichsze,- choć rozbrzmiewające kolędami…

                                 ŚWIĘTA BOŻONARODZENIOWE…

Niech dadzą wszystkim- ciepły dom z kochającymi bliskimi…

Niech dadzą przychylność bliższych i tych dalszych…

Niech ogień tych szczególnych świąt rozpali nadzieję i poczucie dobrego, stabilnego jutra…

Niech rozpali żar  dobrych uczuć…- nie pozwalając im zgasnąć w trudniejszych czasach.

Niech podzieli wartości i da je tym, którzy zbłądzili szukając…

I „NOWY ROK” niech przyniesie tylko to co najlepsze…

Niech zburzy mury zła, jakimi otaczają się ludzie…

Niech rozewrze pięści nienawiści,- wkładając w nie miłość do drugiego człowieka…

Niech z nim przyjdzie dostatek,- dający każdemu człowiekowi w dłoń kromkę chleba…

Niech odsunie każde zło i da radość istnienia…

To przesłanie świąteczno- Noworoczne składa Wam „ta… co chodzi po krawędzi losu”.

I dziękuję za wszystkie życzenia… te,- już otrzymane… i te które jeszcze nadejdą. A Tobie „fusillo” cicho szepczę, że nawet nie wiesz o tym, że w te święta będzie o Tobie myślało więcej  osób niż zazwyczaj. Bo tak zawsze jest... że bliżej nas w tych chwilach są ci, którzy najdalej.



wtorek, 4 grudnia 2012

PIERWSZY ŚNIEG...



Dziś spadł pierwszy śnieg. Niby ładnie… ale coraz niższe temperatury, budzą obawy o koszty ogrzewania. Nie mogę robić drastycznych oszczędności, bo infekcje wirusowe nawracają zaraz po wyleczeniu poprzedniej i muszę dbać o zdrowie. „Chrypię” już od miesiąca… Każde polepszenie i „dźwięczniejszy” głos zduszony jest nawracającą chrypą. Dbam o siebie… naprawdę… Wczoraj przerzuciłam zawartość szaf i naszykowałam cieplejszą odzież. Tą lżejszą schowałam żeby nie kusiło założyć. Nawet nielubiane przeze mnie szaliki czekają na założenie. I rękawiczki… słowo daję… leżą pod ręką.  Z resztą…- chyba to pogarszające się krążenie, ale coraz częściej mi zimno. Jak zimno to się „batucham”.  Nawet w domu zakładam już kubraczki i kamizele.
Odrastają włosy. Jest ich nawet sporo… Takie króciutkie odstają śmiesznie od skóry. Najbardziej widać nad czołem. Nie wiedziałam że antybiotyki pomagając,- tak bardzo niszczą organizm. Przecież tą bombę antybiotykową zaordynowano mi prawie rok temu. Do dziś widzę skutki. Może dlatego teraz na te wszystkie infekcje, tak mało pomagają zapisane następne.  Przycięcie włosów to jednak była dobra decyzja. Naprawdę wyglądają lepiej i znacznie łatwiejsze są w pielęgnacji.
Pracy jak zwykle sporo. Przyzwyczaiłam się już jednak do nowego trybu życia i jakoś daję radę.
Tylko ta ponura pogoda… Fatalnie reaguję na brak naturalnego światła.
Autko jakoś chodzi. Jednak męczą mnie te codzienne obawy…- odpali czy nie. Na razie odpala. Oczekuję teraz wiosny…


wtorek, 27 listopada 2012

LIST DO ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA...


TAKKKKK…. Ścięłam włosy. Są takie do ramion. A kolor nazwano czekoladowy brąz. Jest wygodniej… łatwiej… i ładniej. Przerzedzone po kuracji antybiotykowej podniosły się wyżej. O pozostałe części ciała także już zadbałam. Czuję się lepiej i ładniej.
I czas na list do Mikołaja…



                                                               Drogi mój Mikołaju.
Podobno wszystko wiesz,- więc wiesz zapewne i to, że w mijającym roku byłam jak zwykle bardzo grzeczna. Cierpiętnictwa związanego z  Długim nie wspominam, bo na bogaty prezent zasłużyłam wszystkim innym. I nawet tych wszystkich prezentów dla mnie,- nie musisz wnosić na piętro… Możesz zostawić w bagażniku autka na dole. A teraz wymieniam:…
Najpierw to załatw „coby” nie było końca świata, bo mam sporo spraw jeszcze do załatwienia. I odmień mój drogi nieczułe i zimne dla mnie- serce Długiego. I spraw… żeby nagle zaczął dbać o porządek w domu tak bardzo…- jak bardzo teraz nie dba. I może wymień w autku ten kapryśny akumulator… bo przez niego obrażam Stwórcę używając niecenzuralnych słów. Zrób także remoncik w moim zdemolowanym pokoju/pracowni bo już patrzeć na niego i mieszkać w nim nie mam siły. Prezenty typu farby akrylowe… konturówki witrażowe… deski do ikon i podobrazia mile widziane tak…- jak mile widziane są pędzle i paletki, których myć nie mam czasu.
Ja- dla siebie… to potrzebuję już prawie wszystkiego. Wiesz przecież Mikołaju że wieki już nie kupowałam sobie nic nowego. A tych bucików od chińczyków za 45 zeta to nawet nie bierz pod uwagę…  bo na pudełku pisało że są to tenisówki. Pierwszy raz widzę zimowe tenisówki, ale przecież ten pierwszy raz kiedyś musi być. I teraz do nich potrzebuje torbę na długim pasku, bo tylko takie noszę… no i dużą,- bo aparat fotograficzny noszę w torbie… a nie osobno w futerale. Portfel też by się przydał do koloru, bo stary zniszczony…- a ten który dostałam jest wyłącznie dla bogaczy. Najwięcej w nim miejsca na karty bankomatowe, a na drobne, które mam przede wszystkim- nie ma przegródki.
 Nie mam płaszcza zimowego… kurtki ocieplanej z futerkiem i puszystej czapki także. No co?!- że nigdy czapki nie nosiłam!!!!! Nie nosiłam bo tak ciągle nie chorowałam. Teraz „na starość” się porobiło że ciągle coś mi jest i muszę głowę okrywać.
Z kosmetyków to potrzebuję przede wszystkim perfum i dezodorantów. Wiesz przecież, że należę do kobiet które lubią pachnieć i wszystko u mnie idzie jak woda. O tym, że lubię serie Katie Mosss pisałam ubiegłego roku, więc powtarzać się nie będę. Organizer na nowy… po końcu świata rok- już mam.
Potrzebuję jeszcze mnóstwa innych rzeczy, ale krępuję się pisać bo pomyślisz że jestem pazerna. No trochę jestem… ale kto dziś nie jest?!
Wiem że masz coraz mniej kasy… a ludzi do obdarowania full. Wiem… Pomyśl jednak o mnie wyjątkowo ciepło, bo przecież sobie na to zasłużyłam. Pozdrawiam Cię i całuję (zawsze lubiłam starszych facetów a szczęście miałam do gówniarzy) i wierzę, że w tym roku będziesz szczególnie chojny.
                     Ta- co chodzi po krawędzi losu…
                                                       


sobota, 24 listopada 2012

wreszcie sobota...


Wyścig z czasem trwa… Niestety aura nie sprzyja dobremu samopoczuciu. Nie liczę już tygodni z przeziębieniem… kaszlem i chrypą. BYŁAM  u lekarza… No byłam! Zapisał baterię leków… antybiotyki i co? No i nic! Życzliwi twierdzą że to wina samochodu. W końcu wszędzie nim jeżdżę i używam ogrzewania. Bez tego przecież się nie da. Potem wychodzę i zimno. Choroba gotowa. Ale ja zawsze… od małego dziecka byłam skłonna, chorowita i delikatna. Tak Stwórca dał i tak jest. Pracy sporo ale wszystko zaczyna się normować. Przyzwyczaiłam się do tej „Tyrki” i jakoś się organizuję. Nie mogę dać sobie rady z Długim. Gdyby nie ostre słowa… wręcz awantury- nie robiłby w domu nic. Ostatnio zmusiłam się do próby. Jakoś wytrzymałam, choć szlag mnie trafiał i chciało mi się ryczeć. „Nie było” sprzątane w mieszkaniu przez 3 tygodnie!!!!!!!! Nie wytrzymałam. Nie pozwoliłam wyjść z domu zastawiając sobą drzwi. Wiedział że nie może mnie przesunąć. Że nie może dotknąć. Wrócił i „po łebkach” posprzątał. Nygus obrzydliwy!!! Brudas i ignorant! Każdą kandydatkę na żonę ostrzegę. Gdy jest obiad, następna walka o zmywanie. Przestaję gotować obiady! Dla siebie zrobię… Jemu będą musiały wystarczać kanapki. Kanapki, które sam sobie będzie musiał naszykować po przyjściu z pracy.
Telefon… Już w użytku. Wprawiam się bo odbieram sporo połączeń. To najlepszy sposób. Połączenia to gratulacje. Zostałam laureatką prestiżowego… wojewódzkiego konkursu. Podejrzewałam że nie będę „taka ostatnia”. Nie sądziłam jednak,- że moje nazwisko padnie jako pierwsze. Wyjątkowe słowa usłyszałam od Prezydenta miasta… Jeszcze bardziej wyjątkowe od Prodziekana W. Artystycznego Uniwersytetu. Wystawa jeszcze trwa, choć moim zdaniem ekspozycja jest do niczego. Gdyby choć oświetlenie było inne… Nagroda bogata,- choć nie są to pieniądze. Organizatorzy postawili na ”praktyczność”… ale praktyczność ta jest dla artystów wiec spoko. Czy jestem dumna? JESTEM… Jestem bo chlubę tę przyniosłam także swojej rodzinie. Gdyby żył Ojciec i Mama… Wiem jak bardzo cieszyliby się z tego sukcesu. Zwłaszcza Tato… Choć nie kochał mnie byłby dumny. Wiem to…
Dziś sobota. Jestem zmęczona więc odpocznę. Nic mi się nie chce. Może w końcu się wyśpię.