Przyszedł czas na
uporządkowanie swojego organizmu a konkretnie przewodu pokarmowego w zakładzie
lecznictwa zamkniętego. Zapisana w kwietniu... w połowie września zostałam przyjęta
na oddział w jednym... z będących w czołówce na liście ministerstwa,- zakładów w naszym kraju. Badania są wykonywane
nawet w niedzielę... by w poniedziałek można przeprowadzić operację. Operacje i
zabiegi są wykonywane od "bladego świtu" po "ciemną noc".
Operatorzy przyjeżdżają z pobliskiego miasta wojewódzkiego i grzebią w ciałach
całe dnie. Szpital ma świetne wyniki i wiadomo dlaczego. To kombajn do
zarabiania kasy poprzez takie właśnie usługi. Poprzez swoją pozycję w rankingu
mają dostęp do kasy krajowej i unijnej... nabywają specjalistyczny sprzęt... i
wynajmują specjalistów. "Linia produkcyjna" idzie dniem i nocą a za nią
następna kasa. Przyznam że nowoczesny sprzęt i udoskonalenia to już XXI wiek.
Może gorzej jest z empatią personelu... ale przy takiej rotacji pacjentów,
trudno żeby mogło być normalnie, czyli tak- jak powinno być. W wąskim
wyspecjalizowaniu się oddziału zapomniano np. o diabetykach. Na oddziale nie ma
glukometru.... podstawowego urządzenia, które posiada w domu prawie każdy
"cukrowiec". W przypadkach podejrzenia o hipoglikemie pielęgniarki pytają
pacjentów czy posiadają przy sobie takie urządzenie. Jeśli nie- przychodzi z
laboratorium kobitka... pobiera krew... a wynik jest za pól godziny. Jeśli
faktycznie pacjent w takim stanie się znajduje... przez te pół godziny może
zdążyć "zejść". Pielęgniarka nie poda przecież glukozy bez
zlecenia... a lekarz, nie zleci bez wyniku badania. Pielęgniarka radzi...
:"proszę coś zjeść". A co może zjeść pacjent szpitala jeśli nie jest
to pora posiłku? O nieprawidłowościach można by jeszcze długo. Napatrzyłam
się..... oj napatrzyłam,- a że trochę pojęcia o medycynie mam... włosy stawały
dęba, a oczy przypominały deserowe talerzyki. Ale nie o tym chciałam dziś...-
nie o tym. Już raz wspominałam o grupie naszych obywateli którą elegancko nazywamy
"grupą jesienną". Pracowałam wśród ludzi trzeciego wieku i w szpitalu
miałam okazję leżeć z 3 paniami... seniorkami. Yesu... gdyby nie miejsce w
którym się znajdowałyśmy... myślałabym że to najzdrowsze i najżwawsze istoty na
tej ziemi. Buzie nie zamykały im się nawet po operacjach. Wybudzone nawijały
bez przerwy... a że słuch już nie ten... o wypoczynku, czy drzemce w dzień -nie
było mowy. W nocy raczej też... bo w pewnym wieku podczas snu... zapada się
część gardła i po prostu się chrapie. Znam więc już wszystkie choroby i proces
ich leczenia, wszystkich trzech pań. Znam z opowiadanie ich rodziny i wszystkie
problemy jakie je nękają. Wiem kto (według tych pań) jest dobry a kto zły... i
gdyby osoby te wiedziały jak zostały "obrobione" nigdy w odwiedziny
do tych pacjentek by nie przyszły z kilku powodów. W ślad za tym co pacjentki
opowiadały, należało wnioskować, że leżę z ideałami niedocenionymi przez rodzinę
i otoczenie... a brak widoku aureoli i skrzydeł u ich ramion, jest jakimś
nieporozumieniem. "Mogłaś sobie radzić..."- usłyszałam od Długiego...
A jakże radziłam. Czytałam książkę... ale jak tu czytać, gdy głośno jak na targu?
Słuchałam muzyki (niech będzie błogosławiony wynalazca słuchawek)... ale panie
wówczas mówiły jeszcze głośniej- żebym słyszała. Najgorzej było w dniu... w
którym wszystkie trzy panie się pokłóciły,- a ja leżałam półprzytomna po
zabiegu. Ich głosy dudniły w mojej głowie jak krzyki w studni i kłuły w mózg
jak szpilki. Wówczas po raz drugi runął w mojej jaźni wizerunek seniora. Był dość
idealny. Starsza, spokojna pani. Łagodna, empatyczna i wyrozumiała poprzez
doświadczenia jakich doznała podczas życia. Życzliwa i gotowa na pomoc ( w
ramach swoich możliwości). Potrafiąca się zachować w różnych miejscach i
sytuacjach. Niedemonstrująca swojej wiary.. nienarzucająca jej i siebie. Modląca
się cicho i z godnością. Traktująca otoczenie w sposób w jaki sama chciałaby być
traktowaną. Niezwracająca uwagi na swoją osobę, gdy w pobliżu znajduje sie
facet.
A panowie seniorzy? Nic
dodać i nic ująć. Czym starszy i "chorszy"... tym bardziej starający
sie udowodnić otoczeniu że jest zupełnie odwrotnie. Wieczni chłopcy i Don Juani
zdający się często nie zauważać, ze woda
służy nie tylko do picia.
Że nie jestem lepsza bo
ciągle zrzędzę? A może to nie zrzędzenia a tylko baczne obserwacje?
Zdrowsza,- macham
wszystkim pogodnie w tą piękną, polską, kolorową jesień.
Witaj Aniu.
OdpowiedzUsuńJa już niczego nie muszę porządkować z wyjątkiem moich zdjęć...
Cieszę się, że czujesz się zdrowsza. Trzymam kciuki, bo szlachetne zdrowie...
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Ojejej! Muszę zapamiętać, co napisałaś, bom już w tym niedobrym wieku, i nie chciałabym za nic na świecie, aby ktoś o mnie jako wrednej staruszce pomyślał! ;-))))))
OdpowiedzUsuń