Nauczona przez rodziców za młodu…
corocznie dokarmiam ptaki. Są to zazwyczaj sikorki… bo jak nikt inny, potrafią
domagać się takiego działania nie tylko na mnie. Zazwyczaj były to tańce przy
balkonach i ćwirlenie uczepionego pazurkami muru- ptaszyny. Do tej pory było
ciepło i wprawdzie czytałam w reklamach że LIDL sprowadził karmniki i karmę,
tak się jednak składało że nie miałam okazji i czasu na jej zakup. W sobotni…
więc wczorajszy ranek,- nie zerwałam się jak zwykle o 6.00 „z poscieli” lecz
postanowiłam „wybyczyć” do późna. Późno to 9.00 o której jest już jasno. O tej
to godzinie obudził mnie głos Długiego dobiegający z jego pokoju. Młody „basował”:…
„matkaaaa!- twoje dzieci uczepione murów wołają o śniadanie!”. Otworzyłam
oczęta którym to rzucił się następujący widok… - żółtobrzuche kulki, uczepione
muru nie w tym oknie co zazwyczaj, darły gardziele. Niektóre trzepiąc
skrzydłami uderzały o szybę. A Brunek?… Brunek przyczajony pod oknem wydobywał
z siebie znajomy z polowań głos. Jesus Maria krzyknęłam ze świadomością że
zaniedbałam te małe marznące istoty. I to właśnie był dzień- w którym, zaraz po
śniadaniu pojechałam do marketu. Pierwsze kroki skierowałam do stoiska z karmą.
Szału nie było.. Wszystko przebrane, co jednak świadczyło o tym, że ludzie
przejmują się losem Braci Mniejszych. Kupiłam karmniki dla sikorek i niewielki
zapas karmy. Dlaczego tylko dla sikorek? No bo tak…. Cwane wróble jakoś dają
sobie radę, poza tym jedzą wszystko. Kruki, wrony i inne spore ptaszyska wyjadają
nawet żywność zostawioną na balkonach, przez mieszkańców. Tylko sikorki
potrzebują specjalnej dla ich organizmów karmy…. i nie jedzą chleba wyrzucanego
dla gołębi. Tak więc na moich balkonach pojawiła się butelka z ziarnem, jak i
siatki ze specjalnymi kulkami z różnym rodzajem karmy. Największe powodzenie
mają „knedliczki” z mięsem… Od wczoraj niewiele już z tej kulki zostało. Tak
więc od świtu wokół okien moich ruch tak wielki… że aż obszczymurki z
rozbawieniem patrzyli na tą szczególną stołówkę. Każdy karmnik to inny sposób
pobierania jedzenia. Do butelki podlatuje się… porywa ziarno i odlatuje by w
spokoju wyłuskać je z łupinki na gałęzi drzewa. Za to kulki z karmą… to dopiero
zabawa. Uczepione siatek w których umieszczone są te kulki… wydziobują ze
spoiwa karmę i dopiero siadają na barierce balkonu by je łuskać. Siatka ma
ponad metr, więc od rana wisi u mnie na balkonie metr sikorek. Takkkkk…. Tu przyznam
doświadczonym… że balkon już do mycia ale…. Ale proszę państwa ile radości i
spełnionego obowiązku wobec innych. I
jak to w życiu bywa… wśród społeczności sikorkowej także znalazły się osobniki
wyjątkowo przebiegłe. Siedzi wiec sobie na balkonie pod karmnikiem PAN SIKOREK
i wcina wszystko co posypie się najlepsze z góry. Bo nie wszystko co „baby”
wyskubią zdążą złapać w dziób. Życie proszę Was… ŻYCIE…
A to foty "machnięte" komórką w trakcie śniadania.
Przylatuje kowalik... nawet zimorodek... Ptak, który żywi się w zasadzie małymi rybkami... ale przecież mieszkam nad rzeką
Jak tak dalej pójdzie...- puszczą mnie z torbami. A niech tam puszczą... ;)
ja niestety na posesji nie mogę dokarmiać ptactwa za sprawą kotowatych , ale saiedzi a i owszem - karmnik niczym dom dla lalek posiadaja i żarcie ptasie tam wpychają
OdpowiedzUsuńJa kotowate gonię z darciem pyszczydła własnego, skoro Ślubny je karmi, chociaż nie naszę są, ale sąsiada, co ino latem mieszka. Za to sikorki pasę od miesiąca, kulki maja i w karmniku inszą odwoiednia strawę też! Koty próbowaly, nawet parę razy na kule się rzucały z ogrodzenia, ale przeganiam skutecznie. tylko zdjęć takich pieknych, jak Twoje, nie mam! ;-)
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńZaiste godne to i sprawiedliwe dokarmoiać ptaszki zimą.
Żona musi kupić nowy karmik, bo stary już ledwie dyszy.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał