widgeo.net

niedziela, 13 kwietnia 2014

GOŁĘBIE... KRUK... I JASTRZĄB GOŁĘBIARZ...

Wizyta w dniu dzisiejszym na blogu przypomniała o coraz szybszym biegu czasu… o monotonności dnia codziennego i fakcie, że upływające życie jest tak nijakie, iż brak tematu do poruszenia w tym specyficznym miejscu. Jestem pacyfistką więc unikam wszelkiego rodzaju newsów… bo są to przede wszystkim informacje o „nadchodzącej wojnie”… o tym jak biją się bracia i o wzajemnym sobie wygrażaniu. Powracająca w tym okresie „sprawa smoleńska” mimo tragizmu wychodzi mi już bokiem… i otwierając przed śniadaniem  lodówkę obawiam czy także i tam nie wyskoczy mi Smoleńsk. Zlecenia zgodnie z obietnicą przed świętami wykonałam i mam nadzieję że klienci zdążą na ten uroczysty czas prace oprawić.





Sprzątanie wiosenne… No cóż przed każdym takim czasem muszę stoczyć walkę z Długim o pomoc… ale wraz z doświadczeniem idzie mi to coraz lepiej. Okna pomyte… drzwi także… korytarz i przedpokój wysprzątane włącznie z umyciem szaf. Codziennie do czegoś nakłaniam, żeby nie użyć określenia „zmuszam”. Główne zakupy przedświąteczne- zrobione. Do nabycia zostało już tylko to- co trzeba bezpośrednio przed świętami.
Natura ma swoje prawa… i te prawa często bardzo nachalnie i gwałtownie okazuje. Od dwóch tygodni walczę z tym… co zawsze hołubiłam i bardzo przychylnie traktowałam. Ptaki… a konkretnie gołębie upodobały sobie moje balkony do „zasiedzenia’. Najpierw było to koczowanie w stojącej sporej thui… potem robienie gniazda na foteliku wystawionym na balkon… by na końcu osiedlić się w osłonce na doniczkę bo była spora… w dogodnym, zacisznym i niewidocznym dla innych miejscu. Nie mogę im pozwolić na takie działania z powodu posiadania najwspanialszego na świecie kota.
Wystraszałam więc demolujące mi drzewko ptaki,- by potem uniemożliwić im robienie gniazda na foteliku przewracając go na bok. Gdy zobaczyłam je siedzące w osłonce na doniczkę, usiłowałam wygonić… ale jakoś chyba się mnie nie bały bo patrzyły zdziwione… jakby chciały dowiedzieć się o co właściwie mi chodzi. Biorąc pojedynczo w ręce wypuszczałam w park... niczym Papież z okna… a sąsiedzi po drugiej sztuce (gołębia) pytali czy założyłam hodowlę. Przyszedł więc czas na dodatkowe i konkretne już działania.  Zamówiłam kruka i nagrałam krzyk jastrzębia gołębiarza. Kruk jest przepiękny i wygląda na barierce balkonowej jak prawdziwy. Puszczany kilka razy dziennie krzyk „mordercy gołębi” robi swoje. Ptaki nie przylatują. Balkon przygotowany na powitanie wiosny i posadzenie kwiatów. Myślę… że nie zrobię tego wcześniej jak na początku maja. I tylko jakoś nie mogę zapomnieć spojrzenia tej pary gołębi którą musiałam siłą wyrzucić ze swojego domu… choć zrobiłam to, by je chronić przed zakusami na ich życie -mojego kota.




4 komentarze:

  1. Witam!
    Mnie się ta wojna smoleńska już dawno czkawką odbija i oglądać jej nie mogę.
    Na mój balkon przylatują dwa gołębie, ale rzadko i na krótko.
    Od jutra średnie zakupy świąteczne, popłacenie rachunków za media... i Alleluja!
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  2. Na te kruki to i ja się nieraz nabrałam, tak łudząco żywe!
    A..... Adela u ramiarza!
    Tamten mail jednak nie doszedł!
    Pozdrawiam przedświątecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękny design bloga Jednak ciężko sie czyta:) Ciekawy patent z krukiem oraz dźwiękiem Jastrzębia, gratuluję pomysłowości!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Też myślałam, ze prawdziwe to ptasie jest :) Ale ja tu świątecznie, jak te ptaszki, na chwilkę... Uśmiechu, radości i słońca, wiosennego ciepła życzę bez końca.
    Wesołych Świat!

    OdpowiedzUsuń