Tłusty czwartek...
śledzik i środa popielcowa. Tak... miesiąc i trochę... i następne święta. W
tłusty czwartek, sąsiedzi z naprzeciwka rozebrali choinkę. Dobrze się domyślacie.
Była sztuczna.
Każdego ranka..
wypasione przeze mnie ptaki rozpoczynają trele. Jest ciepło...- chyba
zaprzestanę już dokarmiania. Zostało jeszcze parę kilogramów słonecznika, więc
jeszcze to dostaną. Więcej kupować już nie będę. Zostanie tylko sprzątanie
łupinek i guana moich skrzydlatych gości. Ile zjadły tej zimy? Sporo. Od połowy
listopada do teraz kupiłam 45 kg czarnych pestek i 50 kul tłuszczowych.
Wszystko idzie migiem. Z parku do moich balkonów prowadzi szlak powietrzny.
Latają jak rakiety. Balkony zabrudzone niesamowicie, mimo systematycznego sprzątania.
Trudno,- zawsze jest cos za coś. Czas zakończyć dokarmianie, bo widzę że zaczynają
latać już owady. Od przyszłego tygodnia na balkonie stanie kruk. W donicach i
korytkach krokusy, żonkile i tulipany wypuściły "kły". Idzie wiosna.
Zaczynam porządki
związane z ta porą roku i zbliżającymi się świętami. Nie lubię tego robić na ostatnia
chwilę, bo zawsze coś mi wypada i nie zdążam wszystkiego na cacy. Szafy to
horror. Nie mieszczę sie z niczym, bo szkoda wyrzucać starych rzeczy. Zawsze
"może się coś przydać". Faktem jest że często po wyrzuceniu czegoś...
za tydzień okazuje się potrzebne,- ale czas z tym skończyć. Dziesiątki bluzek,
spodni, bluz, golfów zalega półki. Część... tych najlepszych, już wydałam. W
resztę będę ubierała się do malowania i bez prania i żalu, po nim...- wyrzucę. A
jeśli powiem że polubiłam prasowanie... nikt nie uwierzy. Zdarzają się takie rzeczy
u mnie... po zakupie nowego sprzętu. Deska super... a żelazko to marzenie
gospodyń.
I skrzynia do
przechowywania prac także już stoi. Cudem jakimś... młody człowiek spiął
się.... kupił materiały i zrobił. Nareszcie nie leżą w korytarzu na szafach.
Relacje z narzeczoną
Długiego lepiej niż poprawne. Zrozumiała chyba o co mi chodzi i w czym tkwił
błąd w jej postępowaniu. Jest grzecznie... miło... i sympatycznie. Z obydwu
stron.
Mam dość stania przy
garach. Wyczyszczę lodówkę i zamrażalnik i kupię mrożonki. Nie nadaję się na
typową gospodynie gotującą i już. Zaczynam sie już czuć jak smoluch siedzący na
krawędzi stołu i planujący obiad na dzień następny.
Nastrój poprawię sobie
zakupem ciuchów. No co?... Przecież idzie wiosna.
Witaj Aniu.
OdpowiedzUsuńIdzie wiosna, czas więc na wiosenne porządki. No i jakieś galanto zakupy.
Ja tez tak mam, ze stare rzeczy trzymam na wszelki wypadek, aż żona z nimi nie zrobi porządku. Nigdy bowiem nie wiemy co się nam kiedyś przyda.
Pozdrawiam serdecznie i do siebie zapraszam.
Michał
PS. Ptaszki też dokarmiamy z żoną.
Rzeczy mają dziwną właściwość, że pączkują. Od niecałego roku jedtem w nowym domku, a już okazuje się, że czas przetrzebić zasoby! ;-)
OdpowiedzUsuń