Niejednokrotnie już
pisałam że kocham jesień. Uwielbiam ją za wszystko... Począwszy od tego że
urodziłam się w środku jesieni... poprzez to, że przynosi ulgę po upalnym
lecie... wreszcie po to, że jest bajecznie kolorowa... a ja na punkcie kolorów
mam fioła, choć całe życie ubieram sie na czarno. Najważniejszym jednak punktem
jest fakt, że kwitną jesienią kwiaty, które obdarzam uwielbieniem. Tak...
chodzi o chryzantemy. Cmentarz w Święto Zmarłych, sprawia mi przyjemność
właśnie z powodu powodzi, tych właśnie kwiatów. Kilka informacji
"ściągniętych" z netu.
Pierwszą pisemną
wzmiankę o chryzantemie znaleziono w pismach Konfucjusza. W wielu krajach
Europy chryzantemy kojarzą się ze smutkiem i cmentarzami. W Azji zaś ten
jesienny kwiat jest symbolem słońca, dostojeństwa, radości i długiego życia. W
Japonii najwyższym odznaczeniem państwowym jest Cesarski Order Chryzantemy, a
władcy zasiadają na "chryzantemowym tronie". Złocista chryzantema o
szesnastu płatkach jest herbem cesarzy Japonii. W Japonii obmywano się w rosie
zebranej z kwiatów chryzantemy, wierząc, że zapewni to zdrowie i
długowieczność.
Stare przysłowie mówi:
"Jeśli chcesz żyć długo, zdrowo i w radości... pielęgnuj ogród
chryzantemowy". Nie tylko bowiem piękno tych kwiatów ma koić nasze
problemy, ale cała roślina jest używana jako lek zielarski, kulinarna przyprawa
oraz ozdoba każdego jesiennego dania. Symbol perfekcji i ładu społecznego. Chryzantemy były kultywowane w Chinach już
2700 lat temu.
Były tam w takiej
estymie, że jedno z prastarych miast nosi nazwę Ju-xian, czyli Chryzantemowe
Miasto. Z Chin dotarły do Japonii i
stały się rzadkim przypadkiem, kiedy roślinę nie występującą naturalnie na
danym obszarze, wybrano na emblemat narodowy. Ten symbol słońca przypadł do
gustu Japończykom ze względu na spokojne, powolne i regularne rozwijanie się
płatków, reprezentujące perfekcję. Sam Konfucjusz sugerował, że właśnie ten
proces powinien być obiektem medytacji.
Jak stało się z wieloma innymi importami kulturowymi z Chin do Japonii
(pismo, festiwale, kuchnia) bardzo szybko i entuzjastycznie go przyjęto. Dziś
chryzantema wydaje się archetypem kultury tego kraju, jej wizerunek ozdabia
wszelkie świątynie shinto, cesarskie pałace oraz w formie znaczka wpiętego w
klapę, również członków rządu i parlamentarzystów. Nie wszystkie te emblematy
kwiatu są jednakowe. Jedynie sam cesarz i nikt poza nim ma prawo używać w swej
pieczęci złotej chryzantemy, z szesnastoma płatkami, i kolejnymi w tej liczbie
brzegami wychylającymi się spoza głównego kwiatu. Inni członkowie rodziny
cesarskiej mogą nosić lekko zmodyfikowane modele tej wersji:
czternastopłatkowe. Parlamentarzyści zaś
w swoich znaczkach mają 16 płatków, ale już bez tylnego rzędu. Te subtelne
różnice pozwalają ustalić hierarchię i przynależność do grupy, która jest w
japońskiej kulturze niezwykle ważna. Nieprzestrzeganie tych drobnych,
wydawałoby się różnic, jest postrzegana prawie jak świętokradztwo i takie
podejście jest głęboko ukorzenione w kulturze tego narodu. Jedynie świątynie
shinto, tradycyjnej religii japońskiej, mogą sobie pozwolić na wystawianie
emblematu cesarskiego, lub jego włączenie do własnego symbolu. Nawet stojący
poza prawem członkowie mafii, czyli jakuzy, choć często włączają kwiaty
chryzantemy do tatuaży, którymi zwykle mają pokryte prawie całe ciało, nie
ośmielili by się użyć emblematu szesnastopłatkowego. Chryzantema, symbol słońca
i cesarza jest bardzo poważana, ale i lubiana za piękno i radość jaką przynosi
w coraz krótsze, jesienne dni.
Ale po co gadanie...
Nic nie jest ważniejsze od piękna tych roślin, więc zagłębnijmy się w
oglądaniu...
Witaj Aniu.
OdpowiedzUsuńCiekawy post i ładne zdjęcia.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Dziękuję za Piękno! :-)))
OdpowiedzUsuńPiękne i takie różnorodne. Ale w naszym klimacie, w gruncie trudno je wyhodować. Są lata, że nie zdążą zakwitnąć przed przymrozkami.
OdpowiedzUsuń