widgeo.net

piątek, 18 stycznia 2013

DZIEŃ WOLNY...



 

Zrobiłam błąd… Być może skrzywdziłam faceta… ale przecież tak stary byk, chyba wie- że to była tylko grzeczność i koleżeńska przysługa. Po prostu wysłuchiwałam faceta… wstrzemięźliwie odnosząc się do oceny sytuacji. Tak naprawdę wiedziałam… dlaczego zostawiła go jego przyjaciółka. To egzemplarz który akceptuje faceta dopóty… dopóki dysponuje kasą. Gdy facio dostaje „ w plecy” zostawia go dla zasobniejszego. Wysłuchiwałam więc biadolenia „jaki to został biedny sam…” i jaki jest nieszczęśliwy. Jaka okrutna i wstrętna jest była jego wybranka i czego jej życzy. I gdy szlag mnie już trafił od gróźb wobec osoby z którą był 7 lat… odpuściłam sobie te rozmowy. Nie omieszkałam powiedzieć że tak się nie robi… i groźby takie nie licują z mianem człowieka. W czasie ostatniej naszej rozmowy zorientowałam się że osobnik chyba widział we mnie jakieś zastępstwo utraconej. Nie opiszę wrzenia krwi jakie we mnie nastąpiło po tym wniosku… i odnoszę wrażenie że chyba znów czuje się skrzywdzony. Na razie jest spokój… Od tygodnia leży w łożu boleści złożony grypą i nie dzwoni. I daj Stwórco…- niech tak zostanie (dotyczy braku kontaktu). No psia krew- ma frędzel racje. Był dla niej jak balsam na zbolałe ciało i hojny na ile mógł. Czasami leciało nawet groteską… ale jeśli pasowało to obydwojgu to niech tam. Zostawiła go z dnia na dzień informując że „odchodzi do innego”. Z „innym”… dostanie za swoje, bo sytuację znam- ale każdy ma prawo do swoich wyborów. Nawet jeśli jest to wybór na gorsze. Tylko po co mi to było?... Mało to mam swoich problemów? Cieszmy się brakiem kontaktu… i miejmy nadzieję ze facio zmądrzał. W KAŻDYM RAZIE JA ZMĄDRZAŁAM!!!
Codzienności jak codzienności. Wczoraj panienka Długiego zrobiła sobie z mojej łazienki zakład fryzjerski i malowali (obydwoje) jej włosy. Używała mojej szczotki i naturalnie nie przyniosła ze sobą ręcznika. Że drobiazgi?! Pewnie że drobiazgi… Tylko ja teraz będę musiała spierać z ręczników zafarbowane plamy. Ja musiałam umyć szczotkę i znosić jej obecność do północy. Zatrzymam ten proceder choć znów się zdenerwuję. Nie może panienka aż tak bardzo się panoszyć i przyzwyczajać mnie do takich zwyczajów. Wychowywać jej nie będę, ale musi dostosować się do pewnych zasad.
Dziś mam wolne. Pozwoliłam sobie na długi sen i penetrowanie Internetu. Na wpis na blogu i długą poranną kawę. Teraz długi prysznic i przygotowania do pisania ikon. Podobno przynoszą szczęście. Mówią że „szczęśliwy dom, gdzie ikony są”.

2 komentarze:

  1. Witaj!
    Lepiej pisać ikony,
    Niż wysłuchiwać,
    Jak facet pieprzy androny,
    I nad sobą sie użala,
    Jak to robią z niego wała.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał
    PS. A można się uśmiechnąc na jedną małą ikonkę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,
    własnie odkrywam Twój blog...
    zdaje się,że utonę tu na dobre
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń