Już chyba wszystko…
Jeśli nie można zarobić na własnej pracy i zawodem… można zarobić SOBĄ. Takkkk…
sobą. Wyjawiając prawdziwe bądź wyimaginowane sekrety z dzieciństwa, bądź
niedalekiej przeszłości. Można zmyślać… pomawiać najbliższych, którzy nie mogą już
zaprzeczyć. MOŻNA WSZYSTKO. Modne ostatnio zrobiło się zarabianie na wykonanych
na sobie operacjach plastycznych. Baaaa… nawet tłumaczy się to względami
estetycznymi, robionymi dla publiczności. „Żeby nie straszyć sobą…”. Jesteśmy
więc świadkami krwawych cięć na twarzach pań, które ze skóry wyglądającej już
niestety jak papier toaletowy,- robią ta samą skórę na przypominającą taką,
jaką prezentuje półroczne niemowlę na pupci. Ta sama pani pokazuje się na wizji
parę dni później… jako napuchnięte indywiduum – nie napisze już co
przypominające. Po miesiącu… jeśli zabieg się uda widzimy panią X czy Y
odmłodzoną o 10/15 lat… reklamującą klinikę i nazwisko operatora. Czy
przypomina ta pani siebie….- NIE WAŻNE. Ważne że młodsza i zadowolona. Kto by się
tam przejmował niedomykanymi się powiekami,- czy wargami przypominającymi rdzennych
mieszkańców Nairobi. Rozmawiałam niedawno ze znajomym, który jasno i rzeczowo ocenił
urodę kobiet. Powiedział mi wówczas… że ogromny odsetek kobiet zdecydowanie
lepiej wygląda w wieku „dojrzałym” niż jako szalone „nastolatki”. Te pokazujące
się z czasem zmarszczki dodają szczególnego uroku i tajemniczości. Ta dojrzałość
fascynuje i przyciąga. Czyżby dlatego modne jest ostatnio i tak popularne
wiązanie się młodych facetów ze starszymi od siebie kobietami? Kobiety z klasą
szepczą: trzeba umieć się starzeć i godzić się z upływającym czasem. TAK-
trzeba umieć. Ta umiejętność nie dana jednak wszystkim powoduje, że jakże
często ośmieszamy się tym… że na siłę chcemy być młode.
W ubiegłym roku spędziłam
niestety jakiś czas w szpitalu. Na wspólnej sali leżała starsza pani… w wieku
raczej zimy niźli jesieni. Podziwiałam wyjątkową staranność o siebie,- jaką się
wyróżniała. Codzienny lekki makijaż… Starannie usuwany wieczorem. Delikatna i
BARDZO gustowna biżuteria, na którą pozwalał jej lekarz. Włosy… naturalnie
siwe, ale jakże dodające uroku. Przyciągała do siebie nie tylko wyglądem i
urokiem. Dawała podziwiać w sobie wszystko. Od sposobu bycia… do rozmowy i
tematów jakie poruszała. Ubiorem zakrywająca wszystko co mniej estetyczne
powodowała, że nikt nie domyślał się wszczepionego w przedramię systemu wkłucia
do dializ. Dializ na których spędzała kilka godzin co drugi dzień. Dziś
analizując temat domyślam się, jak śmiesznie wyglądałaby po kilku plastycznych
operacjach. Jeśli rozważamy temat… to właśnie ją można określić jako KOBIETĘ Z
KLASĄ.
Z tym poprawianiem urody będzie chyba coraz gorzej lub "lepiej". Powszechny dostęp do botoxu i innych odmładzaczy w zastrzykach, stosunkowo nieduże koszty i wszystko bedzie sztuczne, nawet twarze. ostatnio zaskoczyła mnie córka przyjaciółki, lat 34, która już aplikuje sobie botox, żeby nie mieć żadnych zmarszczek (pracuje jako stewardesa). Ciekawe, czy ktoś ogląda jej twarz pod lupą w poszukiwaniu zmarszczek? Ale taki jest ten świat. A ja zawsze podziwiałam takie "panie z klasą", za dyscyplinę właśnie. Pozdrawiam Cię w Dniu Kobiet bardzo serdecznie! Ha
OdpowiedzUsuń