Zrobiłam błąd… Być może skrzywdziłam
faceta… ale przecież tak stary byk, chyba wie- że to była tylko grzeczność i
koleżeńska przysługa. Po prostu wysłuchiwałam faceta… wstrzemięźliwie odnosząc się
do oceny sytuacji. Tak naprawdę wiedziałam… dlaczego zostawiła go jego przyjaciółka.
To egzemplarz który akceptuje faceta dopóty… dopóki dysponuje kasą. Gdy facio
dostaje „ w plecy” zostawia go dla zasobniejszego. Wysłuchiwałam więc
biadolenia „jaki to został biedny sam…” i jaki jest nieszczęśliwy. Jaka okrutna
i wstrętna jest była jego wybranka i czego jej życzy. I gdy szlag mnie już
trafił od gróźb wobec osoby z którą był 7 lat… odpuściłam sobie te rozmowy. Nie
omieszkałam powiedzieć że tak się nie robi… i groźby takie nie licują z mianem
człowieka. W czasie ostatniej naszej rozmowy zorientowałam się że osobnik chyba
widział we mnie jakieś zastępstwo utraconej. Nie opiszę wrzenia krwi jakie we
mnie nastąpiło po tym wniosku… i odnoszę wrażenie że chyba znów czuje się skrzywdzony.
Na razie jest spokój… Od tygodnia leży w łożu boleści złożony grypą i nie
dzwoni. I daj Stwórco…- niech tak zostanie (dotyczy braku kontaktu). No psia
krew- ma frędzel racje. Był dla niej jak balsam na zbolałe ciało i hojny na ile
mógł. Czasami leciało nawet groteską… ale jeśli pasowało to obydwojgu to niech
tam. Zostawiła go z dnia na dzień informując że „odchodzi do innego”. Z „innym”…
dostanie za swoje, bo sytuację znam- ale każdy ma prawo do swoich wyborów.
Nawet jeśli jest to wybór na gorsze. Tylko po co mi to było?... Mało to mam
swoich problemów? Cieszmy się brakiem kontaktu… i miejmy nadzieję ze facio
zmądrzał. W KAŻDYM RAZIE JA ZMĄDRZAŁAM!!!
Codzienności jak codzienności.
Wczoraj panienka Długiego zrobiła sobie z mojej łazienki zakład fryzjerski i
malowali (obydwoje) jej włosy. Używała mojej szczotki i naturalnie nie
przyniosła ze sobą ręcznika. Że drobiazgi?! Pewnie że drobiazgi… Tylko ja teraz
będę musiała spierać z ręczników zafarbowane plamy. Ja musiałam umyć szczotkę i
znosić jej obecność do północy. Zatrzymam ten proceder choć znów się zdenerwuję.
Nie może panienka aż tak bardzo się panoszyć i przyzwyczajać mnie do takich
zwyczajów. Wychowywać jej nie będę, ale musi dostosować się do pewnych zasad.
Dziś mam wolne. Pozwoliłam sobie na
długi sen i penetrowanie Internetu. Na wpis na blogu i długą poranną kawę.
Teraz długi prysznic i przygotowania do pisania ikon. Podobno przynoszą szczęście.
Mówią że „szczęśliwy dom, gdzie ikony są”.
Witaj!
OdpowiedzUsuńLepiej pisać ikony,
Niż wysłuchiwać,
Jak facet pieprzy androny,
I nad sobą sie użala,
Jak to robią z niego wała.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
PS. A można się uśmiechnąc na jedną małą ikonkę?
Witaj,
OdpowiedzUsuńwłasnie odkrywam Twój blog...
zdaje się,że utonę tu na dobre
Pozdrawiam