Kot Brunek w zależności od tego czego chce… „odzywa się” do
nas różnymi odgłosami. Czasami to zwykłe miauku… czasami mrrrrrr zdarza się i jakieś krrrrr… a ostatnio gdy chce wejść
do pokoju Długiego jest „miau” ale szczekające. Taki niby koto-pies. Lekarz
twierdzi że koty,- gdy żyją tylko wśród ludzi dostosowują się do nich i wydaje
im się… że także są ludźmi. Próbują więc swoimi fałdami głosowymi (zwierzęta
nie mają strun głosowych) wydawać dźwięki podobne. Nauczyłam się więc tej
kociej gadaniny i już wiem czego w danym momencie Brunek od nas oczekuje.
Przyznam za znawcami i weterynarzami że bardzo inteligentne to zwierzę i być
może gdybym mogła poświęcić mu więcej czasu i uwagi nauczyłabym go wiele
zaskakujących człowieka rzeczy. Ma kocina swój niepowtarzalny charakter i po
obserwacjach widzę że bardziej „wdał się” w Długiego niż we mnie. Jednak
pracowitość zdecydowanie ma po mnie. Towarzyszy mi we wszystkich wykonywanych w
domu czynnościach a najbardziej lubi chyba wieszanie prania. Brak czułości to
spadek po Długim… i przyznam że bardzo nie raz -brakuje mi tego właśnie kociego
zwyczaju.
Zrobiło się zimniej… Zaczynam uruchamiać grzejnik. Raj to
dla kota i już nawet w nocy śpi w przystawionym do kaloryfera foteliku. Wiem
jak bardzo mu tam dobrze, bo właśnie dzisiejszej nocy podczas przeciągania się w
trakcie snu… spadł z takowego. Bardzo zdziwiony tym, co się stało –wskoczył spowrotem na swoje legowisko i natychmiast zasnął
snem sprawiedliwego. Bo w ogóle dzisiejsza noc była jakaś szczególna. Spałam
dłużej niż zwykle i obudziłam się dopiero o ósmej. Po snach jakie mi się przydarzyły
powinnam iść do psychiatry. Śniłam bowiem że Mona Liza którą właśnie maluję ożyła
i pogadałam sobie z „obrazem”. Narzekałam że trudna do pracy… że wymagająca… że
na koniec muszę postarzyć pracę i jakoś ciężko idzie. Dziewczyna uśmiechając się
do mnie nie mniej tajemniczo pocieszała że pomoże w pracy i żebym się nie
zniechęcała. Potem był ogród z żółtymi różami i nie moja biała pościel. Gdy
otworzyłam oczy… zastanawiałam się czy już całkowicie zwariowałam po rozmowie z
obrazem,- czy są może jeszcze jakieś szanse na normalność.
Jestem zbyt wrażliwa. Niedawno jadąc z wykładu byłam
świadkiem wypadku. Debil… któremu zbytnio się spieszyło trzasnął w młodego
chłopaka przebiegającego przez jezdnię. Wiem… że obaj zawinili…- ale jeśli
wyprzedza się z szybkością światła… stojące na czerwonym świetle, na
skrzyżowaniu- samochody; zdecydowanie ma się coś nie tak pod kopułą… Działo się
to „samochód przede mną”… i zrobiło niesamowite wrażenie. Długi (był ze mną)
dzwonił na pogotowie… ja- na policję. Padał deszcz… był już zmrok… i wszystko
potęgowało grozę wydarzenia. Do dziś nie mogę otrząsnąć się z wrażenia. Źle sypiam
i mam ciągle wypadek przed oczyma. Jeszcze dziś ta dyskutująca ze mną Liza…
Bosche…- ja naprawdę zwariowałam.
Autko woła o akumulator… znów nie odpala. No cóż z
najbliższej wypłaty muszę kupić. Wybrałam CENTRY bo podobno najlepsze. To tyle
z nowości od „wariatki” ;)
Witam!
OdpowiedzUsuńWariatów za kółkiem nie brakuje, a i młodym też na rozsądku nie zbywa. Wszyscy się gdzieś śpieszą...
Gdybym ja po każdym śnie z kobietami szedł do psychiatry, to by ich pewnie zabrakło.
Kupuj Centrę, polecam. Mam taką i jestem zadowolony.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał