Ręce opadają jak patrzę w okno… Tak
na dobrą sprawę to dawno tak ślicznie nie było. Drzewa caluśkie obsypane na
biało. Czysto na świecie…- jakby sterylnie. Sikorki znów zaglądają w okno, bo
jedzenie przysypane śniegiem. Długi pyta czy przynieść z piwnicy choinkę… a ja
wściekam się bo tęsknię do wiosny. Yesu- tak pięknie wszędzie. Samochody
zasypane… brud zasypany… świat w te święta wielkanocne wygląda, jakby
faktycznie narodził się na nowo. W zasadzie wszystko na święta zrobione, ale na
cmentarzu nie byłam. Zostawiłam wszystko na koniec, bo miałam nadzieję że
będzie cieplej… a tu zaspy. Okna też niepomyte. Woda zamarzała na ramach i to
całe mycie nie miało sensu. Wyprałam tylko firany… Z nadzieją,- że w następną
sobotę będzie to już możliwe. Jest więc nie po mojemu i szlag mnie trafia. „Z
koszykiem” wysłałam Długiego i kazałam zrobić zdjęcie. Żebym dowód miała że nie
postał z tym koszykiem w sieni.. i wrócił spowrotem (to nie błąd tak się podobno
ten zwrot wedle znaczenia pisze) za pół
godziny.
Przejrzałam dziś prognozy
długoterminowe i co?... No i to,- że na najbliższe dwa tygodnie pogoda zimowa.
Co dalej nie wiem… bo pewno i synoptycy też nie wiedzą. Tak mi się coś wydaje…
że ciepło zawita do nas dopiero na majowy weekend. O oszczędnościach w tym roku
na cieple, nawet chyba nie ma co marzyć. Przecież nie będę marzła dla kilku
złotych. Czas ubrać się i zacząć żyć tym dyngusowym i „aprylusowym” dniem. Za
oknem gospodarze odśnieżają chodniki… a sąsiadka z góry tłucze już schabowe.
Szlag by tą zimę już trafił…
Witaj!
OdpowiedzUsuńOpadają ręce, gdy się spojrzy za okno, albo wyjdzie na dwór. Coś się wiosence popierniczyło z dekielkiem.
Zapraszam do mnie na letnią wedrówkę.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał