Nie mam nawet czasu na sen. A spać chce mi się ciągle. Ostro
wzięłam się za malowanie… a pracy „za pieniądze” przybywa (szkoda że nie pieniędzy).
Nakręciłam i zmontowałam 27 kilkuminutowych filmów z dzieciakami. Cały weekend
z głowy. Zrobiłam reportaż ze zrobionych na wystawie zdjęć. Panie artystki nie
podarowały organizatorowi ŻADNEJ pracy.
Wstyd jak nie wiem co. Podarowałam więc swoją, choć na wystawie nie było żadnego,
mojego obrazu.
Zaczyna mnie na dobre wnerwiać zwyczaj jaki zakorzeniony w
polakach doprowadza do furii. Gdy osobnik dowie się że poznana właśnie osoba
potrafi „to i to”- natychmiast wymyśla co ta osoba, mogłaby dla niego za free
zrobić. Zobowiązałam się niedawno do takiej pomocy i mam za swoje. Nikogo nie
obchodzi że moja doba ma także tylko 24 godziny. Szczytem … było przymawianie
się jednego z gości wystawy- o prezent w postaci jednej z moich prac. Na
niedbały komentarz, że wszystkie do sprzedaży są w katalogu… usłyszałam, że
podarowana wisiałaby na szczytnym miejscu. !!!!!! Moja reakcja w postaci
spojrzenia bazyliszka nie pohamowała kretynki, więc wypaliłam że WSZYSTKIE MOJE
PRACE ZAWSZE WISZĄ NA SZCZYTNYM MIEJSCU… a tą,- za którą musiałaby zapłacić…
szanowałaby podwójnie.
Autko ubezpieczone. Pozostał do zrobienia przegląd. Ja… zawsze
doskonale zorganizowana zaczynam gubić się z pracą. Za dużo tego wszystkiego.
Do końca miesiąca muszę skończyć parę obrazów.. Już 1 marca pojadą na wystawę. Powinnam
domalować trochę kamieni,- bo zeszły.
Nie wiem kiedy popełnię następny wpis na bloga. Nawet tego
już mi się nie chce.
Witaj!
OdpowiedzUsuńTak bywa w życiu... Niestety.
Mnie czeka najpierw przegląd, a za parę dni wykupienie OC. Czyli szara proza życia zmotoryzowanych.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał