Po radości z ciepłej zimy… kłopotach z mrozami… przyszedł problem ze śniegiem. Od wczoraj pada. Pada niemiłosiernie i dziś przyszło mi odśnieżyć autko nie zwykłą zmiotką jak zawsze,- ale szczotką na długim kiju. Trzydziestocentymetrową warstwę śniegu zalegającą nad moim ukochanym sprzęcie, odśnieżałam dzielnie 15 minut. I pada… Chwilami zawiewa i przykrywa cały brud na jaki przyszło nam patrzeć przez większą cześć zimy. Zawiało okna i cieplej zrobiło się w mieszkaniu. Z zadumy wyrwał mnie telefon od Długiego… „Masz jakiś czerstwy chleb w domu…?”- spytał. Mam. To mi rzuć bo z rzeki wyszły kaczki. Rzuciłam… i długo patrzyłam jak karmi ptaki. Jadły łakomie pod rządami kolorowego kaczora. Wychodziły wręcz na ulicę by sprowokować podawanie pokarmu. Ucieszyłam się… że przecież głodny z pracy,- a pomyślał o naszych braciach mniejszych.
A Brunek czekał na młodego śpiąc sobie w ulubionym kocu. „Masz dobrze…”- pomyślałam. Nie obchodzą cię wszystkie problemy z jakimi muszę się borykać. Micha… kuweta… ciepło… i my…- którzy kochamy Cię bezgranicznie. Ech… nic- tylko być kotem u nas w domu.
Dokarmiam kaczki co najmniej raz w tygodniu:)
OdpowiedzUsuńU nas nie ma takiego śniegu. Trochę popadło, ale dzisiaj temperatura w okolicy plusowej, więc na ulicach błoto pośniegowe.
Piękny jest ten kot!
Pozdrawiam:)
Umnie na razie po zimie plus 5. Pozatym to lekarze i teraz klinika.....pozdro
OdpowiedzUsuńBrunek jest boski. My również dokarmialismy ptaki ziarnami i słoniną gdy były mrozy i snieg. a dziś..deszcz..lodowisko..kałuże na pół rozmoknięte..smutne :/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
zrodzonaz