Schylając głowę nad WASZYMI mogiłami wspominam imiona i twarze, które znałam. Pamięć o Was snuje się w te dni wraz z upływającymi latami. Zapalam dowody pamięci i patrzę w ogień . Nie mam już do nikogo żalu… Ani do Ciebie, że mnie nie chciałeś… ani do Ciebie- że nie potrafiłaś mnie pokochać. Jesteśmy z całym swoim ludzkim bagażem ułomni… Gdy odchodzimy w inny wymiar.. wybacza się nam wszystko i stajemy się wszyscy równi. W milczeniu podnoszę upadły liść kasztana. On także skończył już swój żywot. Czas musi płynąć… Na tym oparte jest nasze życie.
Pozdrawiam Cię serdecznie...:)
OdpowiedzUsuńWybaczanie "podnosi" nas do góry. Jest konieczne i potrzebne. Po tym akcie czujemy się lepsi.
OdpowiedzUsuńJa Pani Anno wspominam zmarłych takimi jacy byli. Nic nie omijam i nie ulepszam. Nie potrafię inaczej.
Robert
A ja, chyba "w takich dniach", najczęściej po prostu milcze... i tak jak ty, patrze w płomień... i chyba mogę też coś napisać - właściwie już to zrobiłam. W swoim pamiętniku. POZDRAWIAM CIEPŁO:)
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńNa szczęście życie jest tak skonstruowane, że jest jedna wielką wędrówką. Często mylimy, albo gubimy drogi, ale najwazniejsze jest wracać na właściwą. Wartością jest umieć wybaczać bliźniemu swemu i żyć bez nienawiści, tak, aby napisano nam na nagrobku "NON OMNIS MORIAR", bo coś po nas powinno zostać w sercach i duszach innych.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał