widgeo.net

wtorek, 31 stycznia 2012

zimno mi...


Uciecha z ciepłej niespotykanie zimy prysła jak wspomnień czar. Zimno… wieje… a nieocieplony budynek- z zimna cały się trzęsie. W południe tylko w moim pokoju dogrzewa słońce. Oszczędzamy na cieple, jednak wczorajszy dzień przyhamował nieco to moje przykręcanie grzejników. Ciepłe spodnie… takiż golf … a na nogach łapcie wełniane jak u babci. Oto ja… i trzęsąca się z zimna jak osika na wietrze. Chyba przesadziłam z tym niedogrzewaniem, bo do wieczora nie mogłam się zagrzać. Puszczone na full ciepło -a ja zziębnięta. Przykręciłam grzejniki tylko na noc… a Długi, wychodząc rano do pracy odkręcił do piątki. Gdy dziś wstawałam było już cieplej. Jak ja zazdroszczę ludziskom kominków! Zawsze marzyłam o takim ustrojstwie w domu. Moje mieszkanie, niestety nie przystosowano do takiego „luksusu”. Jest zbyt małe… a przewody w miejscach -gdzie tego kominka być nie może. Pozostają więc tylko wizyty u znajomych… zdjęcia… i niespełnione marzenie.
Napomniałam ostatnio nieśmiało o fakcie… iż pokój mój wymaga malowania i to natychmiastowego. Mile mnie zaskoczono, bo Długi podszedł do tego całkiem do rzeczy. Ocenił zakres prac i wytyczył technologię.  Ba- wymierzył nawet pomieszczenie i wiem już co… i w jakich ilościach potrzebuję. Sytuacja ekonomiczna postawiła pod znakiem zapytania nie tylko kwestię podłogi… Ten znak rozciąga się na całość zamierzeń. Prace wykona młody sam… materiały jednak -to spory koszt. Właśnie nadciąga miesiąc… w którym muszę zrobić przegląd autka i wykupić ubezpieczenie. Nie ma mowy bym z normalnych dochodów kupiła cokolwiek. Jedynym ratunkiem jest sprzedaż prac,- na co niestety w tym roku się chyba nie zanosi. Kryzys tak dopieka wszystkim, że nikt nawet nie ogląda obrazów. Kostucha mnie chyba dopadnie w takim zaniedbanym remontowo mieszkaniu. Patrzeć już nie mogę na to- w czym mieszkam. Dla poprawy nastroju zostawię dziś grzejniki podkręcone na full. Niech chociaż radość z tego że mi ciepło mam.






                               

niedziela, 29 stycznia 2012

prawo i bezprawie...


Z różnych powodów sporo ostatnio mówi/pisze się o naszych milusińskich. Ważny to temat bo ważne istoty w naszym życiu. I nie mam tu na myśli miłości rodzicielskiej, bo to najpiękniejsze z uczuć,- ale całą inną „ważność” jeśli chodzi o społeczeństwo i rangę jego w kraju.
Niepopularnie wypowiedział się na jeden z tematów dotyczących dzieci były minister kraju… do którego bardzo lubimy ostatnio wyjeżdżać. Cytat z artykułu na WP:
„Zakaz bicia dzieci powinien być zniesiony, aby nie dopuścić do powtórzenia się zamieszek, które miały miejsce latem tego roku w Anglii. Tak uważa były minister edukacji David Lammy. Według niego brak kar cielesnych powoduje załamanie się dyscypliny, zarówno w domu jak i w szkole.
Były minister uważa, że obowiązujący od 2004 roku w Wielkiej Brytanii całkowity zakaz stosowania kar cielesnych wobec dzieci, doprowadził do sytuacji, w której młodzi ludzie łączą się w gangi, chodzą uzbrojeni w noże i nie uznają żadnych autorytetów. – Sytuacja w której rodzice żyją w ciągłym strachu przed pracownikami opieki społecznej, którzy mogą odebrać im dzieci w każdej chwili jest niedopuszczalna – uważa David Lammy.
Za przykład należytego wychowania dzieci, były minister stawia epokę wiktoriańską, kiedy kary cielesne były jedną z metod wychowania w szkole. Jak podkreśla nikomu to nie wyrządziło krzywdy, a społeczeństwo było sile i zdyscyplinowane.   David Lammy podkreśli, że stosowanie kar cielesnych jest szczególnie potrzebne w rodzinach robotniczych, które nie stać na posyłanie dzieci do prywatnych szkół, gdzie dyscyplina jest na wyższym poziomie niż w szkołach państwowych.
Na koniec były minister wykazał się dużą odwagą przyznając się, że sam kiedyś uderzył swoich synów kiedy mieli 3 i 5 lat. – Zrobiłem to, żeby ich chronić przed niebezpiecznymi zabawami jakie urządzali. Poskutkowało – dodaje. Za takie oświadczenie grozi mu ograniczenie lub nawet utrata praw rodzicielskich. Brytyjska opieka społeczna nie wypowiedziała się jeszcze czy będzie wszczynała postępowanie w tej sprawie.”
Zaroiło się od komentarzy pod w/w. Padały słowa oburzenia i przykłady że można dziecko wychować bez stosowania kar cielesnych… ale sporo wypowiedzi aprobowało kary cielesne- nie mając oczywiście na myśli maltretowania tych małych istot. Tu- także padały przykłady i to najczęściej własne. Cytuje co przeczytałam:
„Nareszcie powoli ludzie sie budza z tego socjalistycznego koszmaru,Zde,oralizowana mlodziez,brak autorytetow i niewolniczy system sprawil,ze ludzie nie czuja sie wolni nawet w swoim domu.Koniec tego syfu.Dosc poprawnosci politycznej.To bzdura.”
„Co innego klaps wymierzony przez kochających rodziców, a co innego patologiczne wytłukiwanie własnych frustracji na dziecku. Bieda w tym, że przeróżni "obrońcy praw dziecka" nagłośnili patologię, aby móc ją przedstawiać jako normę i w ten sposób manipulować motłochem, przepraszam, elektoratem.”
I tutaj trudno rację wypośrodkować. Bo i jedni i drudzy -tą rację moim zdaniem-mają. Musimy jednak wziąć pod uwagę jeden i to bardzo ważny fakt.  Każde dziecko jest inne… i konkretny środek wychowawczy w jednym przypadku skutkuje… w innym nie. W innym ma wręcz odwrotne działanie. Skąd wiedzieć więc, jak wychowywać własne dziecko?... To wiedzą mądrzy rodzice, którzy swoje dziecko wychowują… i mają na to wychowanie czas i możliwości. Znają psychikę swojego dziecka… jego charakter i oczekiwania. Psychopatyczne zachowania wobec własnego potomstwa jak i w ogóle wobec dzieci to już zupełnie inna sprawa. W tym przypadku potrzebna jest właśnie opieka społeczna i szczególne prawo. Nadzór nad takimi rodzinami i częsta kontrola. Niedopuszczalna natomiast jest sytuacja, jaka rozbudowuje się w społeczeństwie. Rodzice z rodzin nazwę to „społecznie poprawnych” boją się wręcz sytuacji… w których zostaliby posądzeni o dewiacje psychiczne i niewłaściwy stosunek do własnego potomstwa. Znajomy z Niemiec boi się kąpać w basenie z własną 2 letnią córeczkę by podejrzliwi chorobliwie sąsiedzi nie donieśli że on ją MOLESTUJE. Przykład podobny obejrzeli widzowie filmu „plebania”…- zaznaczam PODOBNY.
Jako społeczeństwo uznaliśmy dzieci za osoby dorosłe. Efekt jest taki, że zachowują się one jak dorośli. Obserwują ich świat i biorą z niego co chcą. Mając i znając swoje prawa, dostosowują je do sytuacji… i rozszerza się zjawisko mało znane dotąd na świecie. Przestępczość wśród młodzieży i nawet dzieci, ma skalę w obecnej sytuacji zastraszającą.


Agresja… budzi agresję….- ta prawda działa już w tej chwili w obydwie strony. Rodzice- dzieci…. dzieci-rodzice. Dając szczególne prawa dzieciom- stwórzmy prawo, które pozwoli je karać w przypadkach nadużywania tego- co wolno (nie mam na myśli bicia). I nie przyjmuję tu tłumaczenia… że nie wiedzą co robią bo młodzi. Wiedzą… -a od oceny w poszczególnych przypadkach przestępczości są psycholodzy i psychiatrzy. Sytuacja gospodarcza powoduje iż rośnie nam pokolenie chorych ludzi. Bez wykształcenia… bez pracy… bez widoków na w miarę przyzwoitą przyszłość… posuwają się do przestępstw. Różnych… Tak ważny to temat i tak omijany przez polityków. A przecież to ludzie, którzy zaczynają już w chwili obecnej tworzyć państwo. I jakie ono będzie to przede wszystkim nasze obecne działania. Co nam przyjdzie z czystego ekologicznie kraju w którym żyć będzie 70% przestępców?


czwartek, 26 stycznia 2012

codzienności...


„Polski rząd kłamie w sprawie ACTA - mówi "Gazecie Polskiej Codziennie" szwedzki europarlamentarzysta Christian Engstroem. Mimo zapewnień ministra Michała Boniego, jeszcze żaden rząd europejski nie podpisał tego porozumienia. Jeśli w Tokio podpisze je polski ambasador, może to oznaczać początek cenzury Internetu. W rozmowie z "Codzienną" Christian Engstroem, szwedzki europoseł z Partii Piratów mówi wprost: - Żaden kraj UE na razie nie podpisał ACTA. Jeśli minister Boni tak twierdzi, kłamie. Wszystkie kraje, które uczestniczyły w negocjacjach mają czas na podpis do 31 marca 2013 roku. Podpisać jednak nie muszą. Wystarczy powiedzieć "nie" - dodaje. Istotnie, jeszcze w środę na antenie RMF FM Boni mówił: - Nie możemy tego nie podpisać. Wszystkie kraje europejskie to podpisały, myślę, że jest trochę za późno, ten proces przecież trwa tak naprawdę od 2006 roku, Polska w nim uczestniczy od 2008 roku - przekonywał. Stwierdził też, że Polska powinna "dobudować do tej umowy klauzulę, która będzie pokazywała, jak my interpretujemy te punkty". Innego zdania jest Engstroem: - Na pewno polski rząd nie może ratyfikować ACTA doczepiając do umowy jakieś interpretacje jej zapisów - mówi. - Negocjacje już się dawno zakończyły i Polska zgodziła się na to, co znajduje się obecnie w umowie. I co zobowiązuje w przypadku ratyfikacji wszystkie kraje sygnatariusze w ten sam sposób, bez wyjątku - dodaje. Szwedzki europarlamentarzysta zwraca też uwagę, że umowa musi zostać podpisana przez Unię Europejską i wszystkie kraje członkowskie oddzielnie. Ostatnie słowo ma jednak Parlament Europejski. - Nie rozumiem dlaczego się Polsce tak śpieszy. Oczywiście, aby PE mógł zablokować ACTA, potrzeba dużej mobilizacji obywateli UE - mówi w rozmowie z "GPC". Przeciwko kontrowersyjnemu porozumieniu protestują nie tylko internauci. W wielu polskich miastach odbyły się manifestacje. W Kielcach doszło do zamieszek. Demonstranci wnosili antyrządowe okrzyki, spalili flagę Unii Europejskiej i zablokowali centrum miasta. Interweniowała policja. W Krakowie na ulice wszyło ponad 15 tysięcy osób. Wieczorem wielotysięczny tłum pomimo braku zgody urzędu miasta manifestował pod domem Donalda Tuska w Sopocie.”-cyt (http://media.wp.pl/kat,1022939,wid,14198851,wiadomosc.html)
Dziś w godzinach porannych porozumienie ACTA zostało przez przedstawicielkę polskiego rządu – podpisane. Myślę, że większość polityków zdaje sobie sprawę z grubości sznura, jaki założyliśmy sobie na szyję.  I nikt nie wmówi mi że jest „czysto”, jeśli coś robi się w wielkiej tajemnicy. Koniec tematu.
Wobec zobowiązań noworocznych zdobyłam się wreszcie na kontrolę u lekarza. Nie powiem ciekawie było… przede wszystkim w poczekalni. Przepisowe 40 osób do lekarza powiększyło się naturalnie za jego zgodą do osób 60. Przyszło mi więc czekać prawie 2 godziny. Te godziny spędzone na słuchaniu rozmów miedzy sobą  pacjentów,  poszerzyły moją wiedzę o społeczeństwie i sytuacji polityczno-gospodarczej. O stanie zdrowia naszego społeczeństwa i tego… co o naszym rządzie myślą wszyscy. I ci co głosowali i ci, którzy na głosowanie nie poszli. Jeden fakt postawił na głowie wszystkie moje włosy. 30% pacjentów wychodziło z gabinetu ze skierowaniami do psychiatry. I nie dlatego że takiego skierowania potrzebował lekarz… ale dlatego, że takie leczenie mogło powstrzymać ludzi od desperackich kroków. Miałam jeszcze jedno podejrzenie i wątpliwość… rozwiała ją jednak rozmowa w gabinecie. Biurko lekarza….- prawa strona- ekran monitora z wykazem leków refundowanych… -lewa strona- wykaz co powinno znajdować się na recepcie, żeby pacjent bez problemów mógł ją zrealizować… -środek biurka- bloczki recept, strzeżone przez lekarza jak największy skarb.Stetoskop, aparat do mierzenia ciśnienia gdzieś obok…- sprawiające wrażenie jakby były najmniej potrzebne. Lekarz na skraju wyczerpania. W naszej przychodni nigdy nie strajkowano. Mimo problemów jakie nie raz istniały, wszyscy pracowali na pełny gwizdek uznając to jako priorytet. Dostałam recepty… dostałam skierowanie na zabiegi… dostałam skierowanie do specjalisty.
Przy wyjściu.. dwie panie w wieku który określałabym jako „zima” życia- stwierdziły: „ w czasach pokoju… w naszym kraju, takiego bałaganu i lekceważenia ludzi jeszcze nie było…”. Szłam do domu i narastał we mnie lęk. Nurtuje mnie bowiem pytanie, do czego jeszcze posuną się rządzący, zanim zrozumieją że kraj to przede wszystkim jego obywatele. W tej chwili już bardzo zdesperowani obywatele.




poniedziałek, 23 stycznia 2012

anonymousWIKI...


 W zasadzie polityka mnie nie interesuje… polityką się nie zajmuję… Brzydzę się wszystkim co jej dotyczy, bo ludzie są wstrętni,- jednak ostatnie wydarzenia dotknęły mnie nie tylko politycznie. Internet to specyficzne miejsce. To zaczarowany wirtualny świat, który przynieść może wiele korzyści… ale także wiele niebezpieczeństw z uwagi na specyfikę swojej działalności. Chwała jego twórcy i pomysłowi na jaki wpadł. Ostatnie, potajemne działania rządu -na szczęście ujrzały światło dzienne i być może dzięki zdolnym ludziom, unikniemy podpisania porozumienia tak bzdurnego jak konkordat czy wejście do unii. Działania rządu zmusiły internautów do protestów. Możemy wyjść na ulicę… albo protestować w internecie. Zaczęto od tego drugiego. Może będzie bardziej skuteczne, bo dotknęło bezpośrednio miejsce w którym boli najbardziej. Hakerzy przyznali się do ataku. Jeden z polskich specjalistów od hakingu powiedział:-„ Nasze działania są niezależne od poglądów politycznych czy wyznania. Łączy nas stanowczy sprzeciw wobec układu ACTA. Internet nie jest własnością rządu żadnego kraju i zarządzanie jego treścią w jakikolwiek sposób jest nie do zaakceptowania. Zwłaszcza że porozumienie ACTA to nie tylko prewencja przeciwko piractwu internetowemu, ale przede wszystkim narzędzie w rękach władz do inwigilacji. W tym kontekście można spokojnie używać słowa „cenzura”. Przytoczę jeszcze fragment artykułu: (cyt) „Poza hakerami sprzeciw zgłosili internauci masowo zrzeszający się pod hasłem „Stop ACTA” oraz wiele środowisk internetowych, m.in. grupa Dialog, czyli forum wymiany opinii między rządem a organizacjami społecznymi, czy organizacja Panoptykon. Ich zdaniem porozumienie ACTA stwarza „poważne ryzyko naruszenia prawa do prywatności i ochrony danych osobowych poprzez możliwość dochodzenia prywatnej egzekucji praw autorskich, bez kontroli sądu, w której posiadacze praw autorskich będą mogli żądać od dostawców internetu ujawniania im danych użytkowników”. Wiele kontrowersji wzbudza nie tylko samo porozumienie ACTA, ale też sposób jego wprowadzania. Informacja o tym, że polski rząd podpisze umowę 26 stycznia w Tokio, pojawiła się publicznie dopiero w ten czwartek, chociaż Rada Ministrów wyraziła na to zgodę już w listopadzie 2011 r. Rzecznik prasowy Stowarzyszenia Wikimedia Polska Paweł Zienowicz mówił PAP w minionym tygodniu, że największe zastrzeżenia budzi tryb negocjacji porozumienia. - Ustalenia trwały od 2007 r., ale były tajne. Nie było żadnych konsultacji społecznych. Decyzja o podpisaniu umowy została ogłoszona na 40 stronie komunikatu prasowego, dotyczącego rolnictwa i rybołówstwa. To świadczy o tym, jak politycy nas szanują - powiedział. Dokument poza nami mają podpisać wszystkie kraje Unii Europejskiej oraz m.in. USA, Australia, Japonia i Szwajcaria. Pracowano nad nim w tajemnicy już od 2007 r. Sprawa wypłynęła jednak dopiero niedawno i to dzięki przeciekom z serwisu Wikileaks. Natomiast na stronie internetowej Ministerstwa Kultury, które ma wdrażać umowę, informacje na temat ACTA pojawiły się… cztery dni temu.”
Chyba dobrze że do rządu dotarło wreszcie  że nie wszystko co robi jest wyłącznie bezkarne. Że niestety, choć w taki sposób- ale można było podnieść „palec” do góry i pogrozić „nietykalnym”. Inwigilacja jakiej doświadczamy przechodzi obecnie pojęcie jakie o niej mamy. Czas na pewne ograniczenia. Mamy do tego prawo.
A teraz mniej poważnie. Właśnie z internetu…

niedziela, 22 stycznia 2012

śnieg... przepraszanie... wizyta duszpasterska...

Prawie każdy dzień roku jest jakimś świętem. Dzisiejsza niedziela to Światowy Dzień Śniegu czyli World Snow Day. Jest go u mnie trochę mało, ale jak na święto przystało, maleńka warstwa leży.
A mnie śnieg nie bawi. Ostatnie dni to ogromna tęsknota za wiosną, słońcem, budzącym się życiem i morzem kwiatów. Być może to konsekwencja przeglądania stron internetowych z bujną roślinnością. Chciałam pomóc smętnemu nastrojowi a podrażniłam się- niepotrzebnie wywołując niezdrowe tęsknoty.
Tydzień minął jak z bicza trzasnął. Dzień uciekał przed następnym dniem… a ja nadal nie maluję. Nie mogę… Nie umiem… Nie mam nastroju. Postawiłam na sztalugach zaczętą pracę, by kusiła… namawiała…. Sprowokowała wzięcie do ręki pędzla. Spotkanie rodzinne przy wyjątkowo dobrej aroniowej nalewce, podniosło nie tylko ciśnienie… ale i nastrój. Niestety na krótko. Nie mam ochoty nawet na spotkania. Wykręcam się jak piskorz propozycjom wspólnych ploteczek. Wolę na razie książkę… gazetę… czy gapienie się w park.
podrażniło mój główny nerw. Jasna cholera…. Banda debili wymordowała setki ludzi… głównie kobiet,- a oni zastanawiają się czy przeprosić. Że rehabilitacja nic nie da - bo trzeba by pojedynczo. Gdy przeczytałam, że przeproszenie to także sprawa potrzeby duszpasterskiej… na dobre szlag mnie trafił. Może w końcu przyjdzie czas, że oprócz potrzeby dobrobytu… władzy….- przyjdzie czas także na potrzebę moralności i uczciwości ludzkiej. Czas by kościół… a właściwie jego kapłani poczuli potrzebę tego przepraszania. Nie załatwi to sprawy… ale czas na pochylenie głowy za swoje czyny. Przepraszam to wygodne słowo. Niektórym trudno je powiedzieć mimo, że wydaje się to najlepszym rozwiązaniem. PRZEPRASZAM… i sprawa załatwiona…. „przecież przeprosiłam/łem”.


W tym roku także nie przyjęłam wizyty duszpasterskiej. Nie widziałam celu. Przebiegała zawsze tak samo… Wspólna kolęda…. modlitwa…. przeglądanie kartoteki i zerkanie na stół czy leży koperta. Standardowe pytanie co u was… i brak dalszego zainteresowania, gdy celowo porusza się temat niedostatku. Niedostatku u wiernych… -bo gdy porusza się niedostatek kościoła dyskusja się ożywia. Właściwie rozmowa trwa tylko wówczas, gdy zainicjuję temat. Wspólne milczenie to standard, gdy nie wykrzesuję z siebie tematu dyskusji. Podanie koperty… brzęk puszki ministrantów zapełniającej się monetami. Bóg zapłać za wizytę… z Panem Bogiem. Zrezygnowałam więc ze spotkania. Dla dobra obydwu stron. Nie leżałaby już w tym roku koperta na stole. Z wielu względów.

wtorek, 17 stycznia 2012

futbol... futbol... futbol...


Ole…. Ole…..ole…oleeeeeee… Nie damy się… Nie damy się…
Nie! Nie jestem kibicem. Jakoś nigdy sport mnie nie interesował. Nie chodziłam na mecze nawet w szkołach,- do których uczęszczałam. Po prostu miałam inne zainteresowania… a jeżeli już miałabym znaleźć jakąś dziedzinę sportu na której zatrzymywałam oko -to jedynie łyżwiarstwo figurowe.
Z racji zawodu, interesowałam się budowanym w Warszawie stadionem. W końcu to żadne cudo techniki… ale interesował.  Nie wnikałam w ogromne koszty… i dopiero z mediów dowiedziałam się że jest najdroższym tego typu obiektem w europie. W dyskusjach z kolegami „po fachu”- nie raz rzucałam uwagi mówiące o tym że jakość ZAWSZE idzie w parze z kosztami. Nie tylko w budownictwie. Moja racja wypłynęła w trakcie budowy „tanich” autostrad. Gdy pojawiały się nieprawidłowości w trakcie budowy stadionu- wymownie milczałam. Stadion to budowla typowo konstruktorska. Długoletnie prace nad projektem mają swoje uzasadnienia… a wykonawca jeśli mądry… stosuje się ściśle do projektu. W takich przypadkach (według mojej opinii) nie należy uciekać się do tańszych i bardziej ryzykownych rozwiązań. Mądry twórca wie chociażby o tym, że zamiana materiału na inny, tak samo wytrzymały, może pociągać za sobą większy ciężar elementu, zwiększając ryzyko ewentualnych „wpadek”. Ale ja nie o tym.
Właśnie dowiedziałam się, że planowane na najbliższe miesiące mecze na najdroższym stadionie w europie,- mogą się na nim nie odbyć… z powodu OPADÓW ŚNIEGU. Obawy przed tym, że kopuła nie wytrzyma takiego ciężaru- uniemożliwiają jej zastosowanie i gwiazdom światowego sportu będzie na głowę i pod nogi padał śnieg. Organizatorzy liczą teraz przede wszystkim na ogrzewane podłoże. Jeśli zadziała bezawaryjnie, piłkarze nie będą brnęli w śniegu. Obecnie właściciele obiektu usiłują radzić sobie z usuwaniem śniegu z OTWARTEJ KOPUŁY.
Nie będę podawała statystyk bezrobocia w naszym kraju. Nie będę podawała ilości fachowców, jacy zmuszeni sytuacją- wyemigrowali za chlebem w inne miejsca europy i nie tylko. Nie będę pisała jakich znakomitych budowlańców mieliśmy i jeszcze mamy w Polsce. Nam -jak widzę, wystarczy tylko znaleźć firmę, która zgodzi się budować jak najtańszym kosztem. Na papierku… W rzeczywistości późniejsze aneksy i realia znajdują się gorzką prawdą. Koszt obiektu ogromny a jakość żadna.
Ole… ole, ole, oleeeee….- daliśmy się…. daliśmy się…..




niedziela, 15 stycznia 2012

na bieżąco...

Tak… właśnie mija połowa stycznia. Kalendarze na ścianach pozawieszane… Podręczny uzupełniany. Przyszła śnieżna zima. Nie-... mnie ona nie cieszy. Chcę by było ciepło i najlepiej bez śniegu. Nie pracuję. Nie mam odpowiedniego światła.
Grypa na którą zapadł Długi minęła. Cieszę się,- że jak na razie ominęła mnie. Zazwyczaj trudniej radzę sobie z chorobą niż on.  Powinnam jednak iść do lekarza na kontrolę. Powinnam… ale nie idę. Obawiam się swojej reakcji na pieczątki na receptach i cyrku w aptece. Bałagan jaki stworzył rząd nie dorównuje żadnemu z dotychczasowych. Szaleją trzęsienia ziemi, wichury… śnieżyce… powodzie i inne kataklizmy. Topią się statki… strzelają do siebie ludzie… wykolejają pociągi i spadają z nieba samoloty. No właśnie… cyrk z katastrofą smoleńską zdaje się zaczynać od nowa. Mieliśmy wszyscy już dość. Kiełkowała nadzieja, że może jeszcze z rok i pechowy samolot będzie się nam śnił tylko w kwietniu. NIE!!! Najprawdopodobniej będzie się nam śnił do końca naszych dni. Wstajemy rano… w wiadomościach o Smoleńsku. W łazience wszystko przyjmuje kształt samolotu. Po otwarciu lodówki wylatuje z niej samolot… Nasz samochód na parkingu wydaje się jakby miał skrzydła. Nawet spojrzenie przystojnego sąsiada sprawia wrażenie pasa startowego. Dość… dość… dość…


A w domu cicho…. Spokojnie… i pachnie świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy.

środa, 11 stycznia 2012

10 dni nowego roku...


Minęło 10 dni nowego roku. Roku szczególnego… bo następnego roku kryzysu nie tylko w europie. Roku w ciągu którego zapowiadane są niepokojące i niszczące zjawiska. I nie chodzi tu tylko o kryzys i niepokoje meteorologiczne. Ja- przeżyłam już chwile miłe i te miłe niekoniecznie… Poprawę samopoczucia jak i pogorszenie. Przeżyłam już nawet trzęsienie ziemi. W miarę dobry nastrój mnie opuszcza i myślę że winić należy tutaj- brak światła.  Praktycznie od dłuższego czasu brak słonka… a jeśli już się pojawi, to tylko na chwilkę. Trudno więc na taką „chwilkę” szybko ubierać się i wychodzić z domu. Choinka już rozebrana i pouprzątana zmiana wystroju mieszkania na święta. Jest normalnie i niech tak zostanie jak najdłużej.
Czytam zaprzyjaźnione blogi w miarę systematycznie. Emanuje z nich tak- jak w życiu,- raz radość… raz smutek… czy po prostu zwyczajność. Zauważyłam ostatnio spadek nastroju blogowiczów, jak i zwiększoną agresywność czytelników. Może to pogoda… a może zmiana nastroju spowodowana obawami związanymi  ze zmianami w nowym roku. Faktem jednak jest… że jadowite komentarze nie służą niczemu dobremu. Tak- jak kłótnie w realnym życiu. Funkcja komentarzy na blogach jest pożyteczna… służy dyskusji… pamiętajmy jednak że wszędzie mile widziana jest dyskusja kulturalna, bez obrzucania się obelgami. Przysłowie mówi że „nic tak nie plami jak atrament”,- w dobie dzisiejszej trzeba zweryfikować powiedzenie formułując je „ to- co piszemy świadczy o nas. Nawet jeśli naszym imieniem jest wyłącznie numer IP”.  Mam chyba wyjątkowe szczęście… bo przez kilka lat pisania blogów zaledwie dwa razy zdarzyły się (na moim blogu) komentarze agresywne, obraźliwe i źle świadczące nie o mnie… a o osobach spod których „palcy” wyszły. Omijam takie treści. Jestem ponad to i z problemem jaki mają ludzie je wysyłające… właśnie oni muszą poradzić sobie sami.
Zakupy zrobione. Wczoraj w markecie znalazłam mnóstwo okazji. Pieczarki kupiłam po 2 zeta kilogram, bo producenci przesadzili z przewidywanym popytem i mają pełne komory grzybów. Przecież takie pieczarki można zrobić w zalewie octowej jako dodatek do kanapek… nie wspominając już o zupach czy pieczarkach „na gęsto”. Promocje rybne wskazane… należy jednak bardzo uważać na jakość… a właściwie świeżość takowych. To samo dotyczy mięs. W tej materii pomaga mi Długi, bo pracując już jakiś czas w przemyśle spożywczym i znając tricki handlowe- potrafi odróżnić artykuł wartościowy od spożywczego bubla.
Dziś sprzątanie. Wczorajsza wizyta spóźnionego Mikołaja troszkę zamąciła plan jaki miałam na ten dzień ale… Ale w prezencie dostałam przepiękny kalendarz książkowy z wyjątkowo bogatym miejscem na notatki, czyli taki- jaki jest mi potrzebny i wyciskacz elektryczny do cytrusów. Dziś… soku z pomarańczy mam dostatek. Intencja ofiarodawcy spełniona. Zamieniam poranna kawę na sok.





poniedziałek, 9 stycznia 2012

Bożonarodzeniowe święta i ikony...


Wyznawcy prawosławia i innych obrządków wschodnich obchodzą Wigilię Świąt Bożego Narodzenia według kalendarza juliańskiego. Tak wyliczone Boże Narodzenie przypada 13 dni później niż u katolików korzystających z kalendarza gregoriańskiego.Dla blisko 600-tysięcznej społeczności prawosławnej w Polsce szósty stycznia jest dniem wigilijnym, rozpoczynającym Święta Bożego Narodzenia. W godzinach popołudniowych we wszystkich cerkwiach odprawione zostaną uroczyste wieczernie. Następnego dnia zaś w godzinach nocnych podczas mszy zwanej jutrznią we wszystkich świątyniach prawosławnych odśpiewana zostanie zwyczajowo kolęda "Chrystus się rodzi. Witajcie". Dla polskich wyznawców prawosławia i wiernych Cerkwi obrządku bizantyńsko-ukraińskiego, obchodzących święta według kalendarza juliańskiego, radosne Boże Narodzenie rozpoczyna się zwykle wieczerzą wigilijną, poprzedzającą wielogodzinne nabożeństwo zwane całonocnym czuwaniem z liturgią. Dopiero po jego zakończeniu w cerkwiach rozbrzmiewają kolędy. Najwytrwalsi prawosławni i grekokatolicy w Wigilię powstrzymują się od jedzenia cały dzień, aż do rozpoczęcia uroczystej wieczerzy. Tę jedyną w swoim rodzaju kolację spędza się wyłącznie w gronie najbliższych, przed rodzinną ikoną. Wieczerza zaczyna się zwykle od kutii z pszenicy, maku i miodu. Już od pewnego czasu upowszechnia się zwyczaj uroczystego dzielenia prosfory, przaśnego, błogosławionego chleba przyniesionego z cerkwi. Potem dopiero, po życzeniach przy choince, na stole pojawią się tradycyjne, postne dania: ryba, szczułok, czyli kompot z suszonych owoców, a na podgórskim południu Polski kisełycia - kisiel z owsa. Na Białostocczyźnie gospodynie przygotowują potrawy z grzybami, smażone na oleju placki. W przestrzegających starego zwyczaju domach na wigilijnym stole muszą się znaleźć: chleb - symbol pożywienia, czosnek - symbol zdrowia, sól - uznawana za znak obfitości oraz miód - wróżący powodzenie. Posiłek wigilijny rozpoczyna się od dzielenia prosforą (wypiekanym przaśnym chlebem) - odpowiednikiem opłatków w tradycji katolickiej. Zwyczaj dzielenia się prosforą w czasie Wigilii pojawił się niezbyt dawno pod wpływem kultury zachodniej. We wschodniej tradycji tę rolę spełniało niegdyś właśnie socziwo, czyli kutia. Wieczerza wigilijna składa się tradycyjnie z dwunastu dań. Na stole, zgodnie z tradycją, powinny się znaleźć: chleb - symbol pożywienia, czosnek - symbol zdrowia, sól - symbol obfitości oraz miód - symbol słodyczy (powodzenia) i postne potrawy. Prawosławni mają kilka nazw Wigilii. Mówią na nią m.in. nawieczerie lub soczelnik. Ta druga nazwa pochodzi od "socziwa", czyli gotowanej pszenicy polewanej miodem, która była poprzednikiem obecnej kutii. Zwykle po całonocnym nabożeństwie Bożego Narodzenia i krótkim odpoczynku w pierwszy dzień świąt domownicy zasiadają do uroczystego i sutego śniadania. Najbliższe świąteczne dni to czas rodzinnych odwiedzin i kolędników wędrujących z gwiazdą od domu do domu we wsiach i miasteczkach.
(Informacja z Internetu)
Ikona  – obraz sakralny, powstały w kręgu kultury bizantyńskiej wyobrażający postacie świętych, sceny z ich życia, sceny biblijne lub liturgiczno-symboliczne. Charakterystyczna dla chrześcijańskich Kościołów wschodnich, w tym prawosławnego i greckokatolickiego - z okazji prawosławnego święta chcę pokazać ich przepiękną sztukę religijną- ikony…
(WIKIPEDIA)
Ikona przyciąga nas swoimi walorami artystycznymi, subtelnym antyrealizmem i kolorystyką. Jednakże takie pojmowanie ikony  jako dzieła sztuki mającego zaspokoić nasze wymagania estetyczne, jest istotne... lecz nie najważniejsze. Ikona oprócz bogactwa artystycznego,- posiada znacznie większe bogactwo duchowe. Ikona bowiem jest w swojej istocie przede wszystkim dziełem modlitewny… dopiero zaś w drugim rzędzie artystycznym.
Na początku XX w. ikona została na nowo odkryta po części przez Wschód… lecz przede wszystkim przez Zachód. Kościół zachodni otworzył się na ikonę jako niezwykłe dzieło sztuki, niosące treści teologiczne i filozoficzne. Przekroczyła wówczas  ikona tradycyjne granice Prawosławia. Jednakże ikona nie jest zupełnie obca i Kościołowi zachodniemu. W wielu świątyniach katolickich należną czcią otoczone są cudowne ikony. Można tu wspomnieć o ikonie Matki Bożej Pasyjnej (Nieustającej Pomocy), czy Matce Bożej Częstochowskiej... Należy również zaznaczyć, że kiedy powstawały i rozpowszechniały się pierwsze ikony Kościół nie był podzielony, przeciwnie … był bardziej niż kiedykolwiek zjednoczony w organizowaniu pierwszych soborów formułujących podstawy doktryn chrześcijańskich. Ikony są zatem dziedzictwem całego świata chrześcijańskieg…, niemniej jednak jedynie w Kościele wschodnim dzięki przestrzeganiu przez ikonografów kanonu zachowały one swój pierwotny charakter.
 



 


 


 



Mówiąc o Kościele prawosławnym nie można pominąć uroku ich muzyki religijnej. Śpiew cerkiewny, stanowi oryginalny i niezwykle wysublimowany rozdział w historii europejskiej kultury muzycznej. Prawie nietknięty… często zamknięty w murach świątyń i monasterów -tworzy odrębny świat. Śmiało możemy powiedzieć, iż śpiew ten jest sztuką wielką… uderzającą bogactwem swych form, brzmień, intensywnością nastrojów i niezapomnianym urokiem


piątek, 6 stycznia 2012

do zielarki...

Rzadko piszę o polityce… Nie interesuję się nią,- a jeśli już, to powód musi być znaczący.
 Od świąt obserwuję proces wdrażania nowej listy leków refundowanych i wszystko co się wokół sprawy dzieje. Ba…. Obejrzałam nawet sporo spotkań w owej sprawie… z przeprzystojnym ministrem Bartoszem Arłukowiczem. Argumenty swoje powtarza tak często, że znam je już na pamięć. I pochwalam także fakt, iż ministerstwem kieruje osoba z branży. Uważam, że w naszym kraju bardzo potrzebna jest reorganizacja refundacji leków…- nie tak jednak wyobrażałam sobie takową. Refundacja preferować powinna leki bezpośrednio ratujące życie i te, których niepodanie organizmowi- temu życiu zagraża. Tymczasem argumenty jakich używa ministerstwo to stek bezsensów nie mających nic wspólnego z demokracją. Dlaczego?... Ano dlatego, że nie ma nic wspólnego z demokracją fakt, iż apteka nie może sprzedawać leków po cenie jaką sama ustali. Jeśli bowiem NFZ lek X refunduje w kwocie 10 zł to co obchodzi tą instytucję ile za nią zapłaci pacjent? Powodzeniem cieszyły się apteki posiadające leki w niższej cenie. I to było dobre, bo jeśli właściciel windował ceny… po prostu znikali z jego punktu klienci. Tutaj Pan Minister stanął w obronie pacjentów mieszkających w mniejszych miejscowościach… i zależnych od aptek działających na ich terenie. Wystarczyło jednak wydać na bilet do pobliskiego miasta 8 zł… by zaoszczędzić na lekach około 30 zeta. TAK… to nie wyimaginowane kwoty ale sprawdzian, jakiego sama dokonałam we własnym mieście. Jadąc do apteki oddalonej od mojego domu o kilka ulic,- na lekach zaoszczędziłam właśnie taką kwotę. Ale to było w grudniu. I jeszcze jedno… sorry Minister, ale nie interesuje mnie inny pacjent, jeśli ja… od nowego roku za pakiet leków, jaki zapisał mi lekarz, muszę zapłacić tyle- ile pacjent ze wsi... tylko dlatego, żeby było sprawiedliwie. Jeśli mamy stosować sprawiedliwość to proszę wziąć pod uwagę że pacjent ze wsi, gdy nie starczy mu na jedzenie po wykupieniu leków,- pójdzie na pole i wykopie sobie zasadzone ziemniaki. Ja- w korytkach na balkonie wyhoduję tylko szczypior i natkę od pietruszki. No… ewentualnie możemy jeszcze brać pod uwagę koper. Jeśli apteka chce sprzedać mi lek za jeden grosz, dlaczego nie może? Czy w tym przypadku demokracje nie działa? Z listy wypadło sporo leków, które Pan Minister określił jako nienowoczesne. Bazą były substancje czynne, będące takowymi w nowych- o wiele droższych lekach. Czy nowoczesność to w tym przypadku inna osłonka i dodatek glukozy? A może nowocześniejsze opakowanie jest wykładnikiem tego że lek jest lepszy?  Leki tańsze- pacjent wykupił. Na nowe nie będzie go stać. Co więc lepsze? Tłumaczenie… że pozyskane środki to kwoty, które będą przeznaczane na dalsze refundacje i naukę- to bzdury. Będzie to bowiem wyglądało tak- jak wygląda sprawa z drogami. Płacimy na nie w paliwie. Kasa wędruje nie wiadomo gdzie. Być może pieniążki te, przeznaczy sobie ministerstwo na podwyżki albo premie. W końcu zawsze u nich cudem znajduje się na to kasa. Coby nie powiedzieć… w tyłek dostał najbiedniejszy- czyli pacjent. Bałagan trwa,- a pacjenci już wiedzą, że stać ich będzie tylko na połowę zapisanych przez lekarzy leków. Zapisanych na recepcie... z pieczątką o znanej już treści. Przyjdzie się leczyć u zielarek. Zioła chyba trochę tańsze.
No!… to z siebie wyrzuciłam!…
Ale przystojny i inteligentny facet JEST (minister) Nienagannie ubrany i  „wogóle”… Podoba mi się jako mężczyzna.



czwartek, 5 stycznia 2012

"Przygotowanie do życia w rodzinie" czyli podręcznik dla gimnazjum i szkoły ponadgimnazjalnej o miłości, małżeństwie i rodzinie.


Dziś hmmmm… dowcip….- nie- nie dowcip…
"Jestem kobietą szczęśliwą.  Rano wstaję razem z moim mężem  i gdy on goli się w łazience, przygotowuję mu pożywne kanapki do pracy. Potem, gdy całuje mnie w czoło i wychodzi, budzę naszą piątkę dzieciaczków, jedno po drugim, robię im zdrowe śniadanie i głaszcząc po główkach żegnam w progu, gdy idą do szkoły. Zaczynam sprzątanie. Odkurzam, podlewam kwiatki, nucąc wesołe piosenki. Piorę skarpetki i gatki mojego męża w najlepszym proszku, na który stać nas dzięki pracy Mojego męża, i rozwieszam je na sznurku na balkonie. W międzyczasie dzwoni często mamusia mojego męża i pyta o zdrowie Swojego dziubdziusia. Teściowa jest kobietą pobożną i katoliczką, znalazłyśmy wiec wspólny punkt widzenia. Po miłej rozmowie, jeśli już skończyłam pranie i sprzątanie, które dają mi tyle radości i poczucie spełnienia się w obowiązkach, idę do kuchni i przygotowuję smaczny obiad dla naszego pracującego męża i ojca, który jest podporą naszej rodziny i dla naszych pięciu pociech. Kiedy już garnki wesoło pyrkoczą na gazie, a mieszkanie jest czyste, pozwalam sobie na chwilę relaksu przy płycie z Ojcem Świętym i robię na drutach sweterki i śpioszki dla naszej szóstej pociechy, która jest już w drodze, a którą Pan Bóg pobłogosławił nas mimo przestrzeganego kalendarzyka, co jest jawnym znakiem Jego woli. Nie włączam telewizji, ponieważ płynący z niej jad i bezeceństwo mogłyby zatruć wspaniałą atmosferę naszej katolickiej rodziny.. Czasami haftuję tak, jak nauczyłam się z kolorowego pisma dla katolickich pań domu, albowiem kobieta nie umiejąca haftować nie może się w pełni spełnić życiowo. Kiedy moje dzieci wracają ze szkoły radośnie świergocząc, wysłuchuję z uśmiechem, czego dziś nauczyły się w szkole. Opowiadają mi o lekcjach przygotowania do życia w rodzinie, których udziela im bardzo miła pani z przykościelnego kółka różańcowego. Córeczki proszą, abym nauczyła je szyć, ponieważ chcą być prawdziwymi kobietami, nie zaś wynaturzonymi grzesznicami z okładek magazynów, chłopcy natomiast szepczą na ucho, że na pewno nigdy nie popełnią tego strasznego grzechu, który polega na dotykaniu samych siebie, ani nie będą oglądać zdjęć podsuniętych przez samego Szatana. Karcę ich lekko za wspominanie o rzeczach obrzydliwych, lecz jestem szczęśliwa, że wczesne ostrzeżenie uchroni moich dzielnych chłopców przed zboczeniem i abominacją. Mój mąż wraca z pracy po południu. Witamy go wszyscy w progu, po czym myje on ręce i zasiada do posiłku, a ja podsuwam mu najlepsze kąski, aby zachował siłę do pracy. Potem mój mąż włącza telewizor i zasiada przed nim w poszukiwaniu relaksu, a ja zmywam talerze i garnki i zabieram jego skarpetki do cerowania, słuchając z uśmiechem odgłosów meczu sportowego w telewizji. Wieczorem kąpię nasze pociechy i kładę  je spać. Kiedy wykąpiemy się wszyscy, mój mąż szybko spełnia swój obowiązek małżeński, ja zaś przeczekuję to w milczeniu, ze spokojem i godnością prawdziwej katoliczki, modląc się w myśli o zbawienie tych nieszczęsnych istot, które urodziły się kobietami, ale którym lubieżność Szatana rzuciła się na mózgi, które w obowiązku szukają wstrętnych i grzesznych przyjemności. Zasypiam po długiej modlitwie i tak mija kolejny szczęśliwy dzień mojego życia. "
A teraz pytanie które  zadał mi Długi:… „co to jest?’  Odpowiedziałam:…  FRAGMENT Z KSIĄŻKI: "Przygotowanie do życia w rodzinie" -  autor Maria Ryś - podręcznik dla gimnazjum i szkoły ponadgimnazjalnej o miłości, małżeństwie i rodzinie - zaaprobowany przez MEN i opłacony z Twoich podatków. Cena detaliczna  20 zł.
                                       Bez komentarza...



środa, 4 stycznia 2012

na bieżąco...


Godziny snu reguluję. Wczoraj nareszcie udało mi się zasnąć o 23.00 Budzę się nieco po 6.00 – ale zasypiam jeszcze na godzinkę. Jeszcze parę dni i może zasypianie wyreguluję na godziny 22.30-23.00 To podobno optymalne godziny dla zdrowia.
Z ogromnym lękiem witałam nowy rok… a on zrobił mi niespodziankę w postaci lepszego samopoczucia i sprawniejszego funkcjonowania. Myślę że z ostrożnością rozhuśtam go i jakoś opanuję pęd. Miałam dziś malować. Niestety światło żadne i po zajrzeniu do lodówki okazało się, że czas stanąć troszkę przy garach. Zrobię gołąbki bez zawijania. Mam troszkę rosołku, więc pomidorowa wyjdzie.  Z szybkością światła znika pasztet jaki piekłam z okazji świąt. Wyszedł przepyszny więc znika. Szyneczka zafoliowana próżniowo… może jeszcze kilka dni poleżeć.
Ruszyłam wczoraj tyłek z domu i pojechałam na małe zakupy dla Brunka. Potrzebny już był żwirek a puszeczki z karmą także się skończyły. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się że Mikołaj odwiedza także konta bankowe. Okazało się bowiem, że zajrzał także w moje i zostawił tam co- nieco, bym sama zadecydowała jaki prezent chciałabym od Niego dostać. Żałuję tylko, że dopiero teraz w to konto z okazji zakupów luknęłam.  Z wielkim opóźnieniem dziękuję Mikołajowi.


wtorek, 3 stycznia 2012

horoskop na 2012...


Największe powodzenie u progu rozpędzającego się nowego roku maja horoskopy. TAKŻE pobiegałam po sieci wpisując hasła „2012 i waga”. Horoskopów znalazłam dostatek, choć różniły się niektóre z nich zasadniczo. Nie powiem… rozśmieszyła mnie taka sytuacja, ale ponieważ założyłam na ten rok „radzenie sobie”…. wybrałam po prostu te najkorzystniejsze. A co!-…. Jak kusić los dobrem to kusić. Sprawdzę w grudniu co z nich sprawdziło się,- a co NIE.
Styczeń:
Na początku miesiąca możesz popaść w depresyjny nastrój. Przetrzymaj ten przykry okres, bo każdy następny tydzień będzie się rozwijać dla Ciebie korzystnie. W końcu zauważysz, że świat wcale nie jest dla Ciebie taki zły i Twój nastrój będzie coraz lepszy, aż w końcu stanie się wyśmienity.
Luty:
Mimo, że będziesz odczuwał coś w rodzaju strachu przed przyszłością, to jednak musisz sobie uzmysłowić, że nie będą Cię spotykały jakieś spektakularne klęski. Owszem, czasami będą Cię w lutym nękały drobne problemy, ale poradzisz sobie z nimi śpiewająco. Daj sobie więcej luzu i pamiętaj, że człowiek żyje po to, aby żyć i działać, a nie po to, aby czekać na gwiazdkę z nieba.
Marzec:
Ktoś Cię będzie chciał zmusić do intensywnej pracy, na którą Ty nie masz najmniejszej ochoty. Na początku będzie Ci się udawało markowanie i udawanie. W końcu zostaniesz jednak rozszyfrowany. Nie udawaj wtedy, że ktoś się myli w swoich sądach, tylko weź się solidnie do pracy. W przeciwnym razie możesz wiele stracić.
Kwiecień:
Ten miesiąc będzie początkiem Twojej szczęśliwej passy, jaka czeka Cię w tym roku. Jednak bardzo wiele zależy od Ciebie. Chociaż szczęście samo będzie wpadać Ci w ręce, Ty też musisz wykazać się choćby odrobiną inwencji. Nie czekaj, a zbierz w sobie całą odwagę i wychodź naprzeciw temu szczęściu. Co jednak najważniejsze – nie wmawiaj sobie, że „to się nie uda”. Wszystko będzie Ci się udawać. Bądź więc dobrej myśli.
Maj:
Będzie Cię otaczał wianuszek osób płci przeciwnej. Możesz przebierać i wybierać, ale bądź bardzo ostrożny, bo takim zachowaniem możesz zrazić osobę na której tak bardzo Ci zależy. Osoba ta jak na razie będzie udawała, że jesteś jej obojętny, ale to tylko pozory. Tak naprawdę możecie być razem, a Ty się nie zniechęcaj.
Czerwiec:
Zostaniesz doceniony za swoje zasługi. Odbije się to pozytywnie nie tylko na Twoim ego, ale także na Twoim portfelu. Co prawda nie będzie to jakiś kolosalny zastrzyk pieniędzy, ale zawsze coś. Jest ktoś, kto potrzebuje Twojej pomocy, ale nie wie jak o nią poprosić. Zwróć się do tej osoby z propozycją pomocy. Ty pomożesz, a potem sam otrzymasz pomoc w bardzo ważnej dla Ciebie sprawie.
Lipiec:
Nie myśl, że wszystko będzie Ci podane na talerzu. Nieco spocząłeś na laurach i dlatego Twoje szczęście nieco się od Ciebie oddali. Lipiec, to miesiąc, w którym będziesz musiał podjąć bardzo ważną decyzję. Nie odkładaj tej decyzji na później, nie zwlekaj, bo jeśli nie zrobisz tego w lipcu, to może się okazać, że okazja Cię ominęła i żadna decyzja nie będzie już potrzebna.
Sierpień:
No i znowu wszystko zacznie układać się jak w bajce. Będziesz miał spokojną głowę i nic nie będzie zakłócać Twojego spokoju. W sferze uczuć nastąpi stagnacja, ale będzie to stagnacja bardzo pozytywna, gdyż uczucia chociaż nie będą wzrastać, to też nie osłabną. Ponownie oczekuj na drobny zastrzyk gotówki. Bez skrupułów możesz wykorzystać go na rozrywkę lub zakup czegoś o czym zawsze marzyłeś.
Wrzesień:
Ktoś narzuci na Ciebie masę obowiązków, a Ty nawet nie zauważysz ile pracy będziesz musiał włożyć w realizację tych obowiązków. Wszystko przez to, że we wrześniu energia będzie Cię wprost rozpierać, a dzięki solidnej pracy będziesz mógł ją rozładować w sposób konstruktywny. Wciąż nie opuści Cię szczęście, choć zaczniesz marudzić, że to wszystko mało. Chociaż apetyt rośnie w miarę jedzenia, to Ty nie przesadzaj, aby los się na Ciebie nie pogniewał.
Październik:
Ktoś będzie chciał Cię sprowokować do działań, które mogą obrócić się przeciwko Tobie. Musisz być bardzo ostrożny i rozważnie podejmować każdą decyzję. Szczególną uwagę zwróć na osobę, która zaproponuje Ci korzystny interes. Nie wchodź z tą osoba w układy, bo się sparzysz.
Listopad:
Wygląda na to, ze zapomnisz o tym, że oprócz przyjemności masz też obowiązki. To spowoduje, że na krótki czas wpadniesz w niewielkie kłopoty, będziesz oceniany i krytykowany. Na szczęście dość szybko zreflektujesz się i zaczniesz naprawiać swoje błędy. Będzie to docenione przez tych wszystkich, którym na Tobie zależy i którzy w Ciebie wierzą. Wbrew pozorom jest kilkoro takich ludzi.
Grudzień:
Na początku miesiąca czeka Cię rozczarowanie, które bardzo mocno odbije się na Twojej psychice, a tym samym na samopoczuciu. Później będzie tylko lepiej. Spokój, odpoczynek, mile spotkania, aż w końcu spotka Cię niesamowita niespodzianka. W ten sposób bardzo szybko zapomnisz o rozczarowaniu i choć to koniec roku, to będzie tak, jakbyś rozpoczynał nowe życie.

I drugi:…
W tym roku jeszcze trochę przygniecie Was wymagający Saturn, ale zarazem jest to okazja, żeby sobie wysoko postawić poprzeczkę i osiągnąć szczyty swoich możliwości, cokolwiek robicie. Zarówno Wy same jak i otoczenie będzie dla Was wymagające, ale dzięki temu odkryjecie w sobie takie cechy jak wytrwałość i solidność. Spóźnialskie i roztrzepane Wagi będą mogły popracować nad tą częścią swojej osobowości. Wasze wysiłki co prawda nie od razu przyniosą spodziewane efekty, co więcej nagroda za pracę może przyjść z opóźnieniem, ale za to przyniesie Wam mnóstwo satysfakcji i zadowolenia. Dlatego nie zrażajcie się trudnościami w waszej drodze, bo tylko wyrobią w Was siłę charakteru i zahartują Was na przyszłość. A budowla, jaką teraz wzniesiecie, będzie mieć solidne fundamenty, które przetrwają niejedną burzę, także w sensie metaforycznym. W drugiej połowie roku zdecydowanie wam się polepszy.
Luty będzie udanym miesiącem pod względem zawodowym, Słońce z Wodnika doda Wam energii i optymizmu, a dobre samopoczucie sprawi, że z entuzjazmem podejmiecie każde wyzwanie. Koniec marca i kwiecień mogą być trochę nerwowe. W sprawach zawodowych w tym czasie nie wszystko będzie się układać po waszej myśli. Natomiast kwiecień będzie udanym miesiącem jeśli chodzi o życie towarzyskie, miłość i związki. Samotni będą mieli okazje poznać drugą połówkę, a harmonijny wpływ Wenus aż do początków sierpnia umili wasze życie codzienne. Kontakty i wszelkie relacje z innymi ludźmi powinny wtedy przebiegać bezproblemowo.
Od czerwca do Wenus dołączy Jowisz. Dwie planety uważane w astrologii za zwiastuny dobrobytu i radości będą wspierać wasze życie praktycznie w każdej dziedzinie. Jedyne co Wam grozi, to trochę lenistwa. Uważajcie żeby nie popaść w samozachwyt, bo kiedy do wszystkiego będziecie mieć szczęście, a dobra passa będzie trwać, możecie sobie trochę pofolgować. Od połowy czerwca nadejdzie wasz czas zarówno w pracy jak i miłości. Czekają Was sukcesy na stanowisku, na jakim jesteście. Odetchniecie z ulgą, bo powodzenie będzie Wam sprzyjać.
Jeśli na drugą połowę roku zaplanujecie podróż albo urlop gdzieś z dala od miejsca zamieszkania, to z wakacji przywieziecie nie tylko doskonały humor, ale też inspirację. Nowe miejsca mogą okazać się kopalnią wiedzy. Możecie oczekiwać, że rozwiniecie się nie tylko intelektualnie ale też rozszerzycie swoje horyzonty myślowe i poznacie wiele interesujących osób, które będą chętne pomóc Wam, udzielić potrzebnej rady czy wsparcia nie tylko moralnego. Dla osób prowadzących własny biznes jest to duża szansa rozwój, pozyskanie nowych klientów, zdobycie nowych rynków. Koniecznie zainwestujcie w reklamę swojej firmy i pomyślcie przyszłościowo, zaplanujcie strategię i inwestycje co najmniej na nadchodzący rok, albo może i dalej.
Dla Wag pozostających w stałym związku od jesieni nastanie czas harmonii i miłości. Może nawet zechcecie stanąć przed ołtarzem, jeśli jeszcze tego nie zrobiłyście. W każdym razie wasz związek będzie dla Was bardzo satysfakcjonujący. Wspólna wyprawa w nieznane albo urlop w egzotycznym kraju może sprawić, że odkryjecie siebie na nowo i wasze uczucie rozkwitnie po raz kolejny. Ogólnie będzie to dla Was udane pół roku, pełne szans i możliwości na rozwój i zdobywanie wiedzy. Wagi preferujące bardziej wyluzowany styl życia czeka pełno okazji do zabawy, imprez i mile spędzonego czasu w dobrym towarzystwie.